Takie tam...


Witaj w moim świecie, kimkolwiek jesteś. Cóż za dziwny zbieg okoliczności Cię tu sprowadził, do najdalszego zakątka mej wyobraźni. Lecz skoro już tu jesteś, spróbuj jak smakuje przygoda. Złap mnie za rękę i zamknij oczy. Pokarzę ci jak wygląda świat w mojej wyobraźni. Przeżyjesz coś co Ci się nawet nie śniło. Pytanie brzmi... czy się odważysz?

wtorek, 16 października 2012

Rozdział 2

"Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem"

Był zimny, jesienny poranek. Cztery osoby zmierzały w stronę Konoha. Dwoje z podróżnych ubranych było w charakterystyczne płaszcze, tylko dla Akatsuki, a na głowach założone miały sakkaty z dzwoneczkami, które z każdym ruchem dzwoniły przyjemnie. Trzecia z osób podróżnych ubrana była w czarny płaszcz, a na głowę zarzucony kaptur, spod którego wystawały blond kosmyki. Ostatnia z postaci była najniższa. Był to czternastoletni chłopiec, ubrany w ciepłą bluzę. Przez plecy przewieszoną miał katanę. Szedł z przodu, dumnie unosząc głowę i marszcząc zadziornie nosek. Chłopiec zatrzymał się i odwrócił za siebie.
- Sensei, daleko jeszcze?
Lajones uśmiechnęła się łagodnie.
-Już niedaleko Dastanie. Zaraz powinno widać bramę.
I tak też się stało. Gdy tylko wyszli za zakrętu ich oczom ukazała się wielka brama, otwarta na oścież, jakby zapraszała do odwiedzenia Wioski Ukrytej w Liściach. Naruto uśmiechną się. Nawet nie sądził, ze aż tak bardzo tęsknił za Konohą. W głębi serca cieszył się, że Lajones zgodziła się na to by ruszył z nimi do wioski. Do jego ukochanej wioski.

Z bliska brama zdawała się jeszcze większa. Wkroczyli na teren wioski i niemal od razu podszedł do nich jeden ze strażników. Skłonił się lekko. Było widać, że jest speszony obecnością Akatsuki. Lajones uśmiechnęła się lekko w stronę mężczyzny, jakby chcąc go przekonać, że niema złych zamiarów. Natomiast Deidara, który uparł się, że będzie towarzyszyć Uchisze w podróży, rozglądał się na wszystkie strony, analizując całe otoczenie. Podobnie robił Dastan, jednak chłopiec rozglądał się bardziej z zaciekawieniem, niż niepokojem.
-Tsunade-sama już was oczekuje. Mam być waszym przewodnikiem.
-Nie trzeba.
Wtrącił się Naruto.
-Ja ich oprowadzę!
Lazurowooki wyszczerzył zęby do zaskoczonego strażnika.
-Chodźcie!
Idąc w stronę siedziby Hokage, Naruto pokazywał im różne miejsca w tym Ichiraku Ramen. Zapowiedział również, że jak tylko spotkanie się zakończy, wpadną tu na obiad.
-Lajones.
Czarnooka zdziwiła się na niespokojny ton głosu, Deidary.
-Nie zauważyłaś, że zwiększyli ochronę wioski?
-Zauważyłam, ale nie dziw się temu, nie do końca nam ufają, a poza tym mają się tu zjawić wszyscy Kage. To zrozumiałe, że chcą dbać o bezpieczeństwo wioski.
-I dlatego, wysłali za nami ogon?
Lajones dyskretnie oglądnęła się za siebie. Szybko dostrzegła kilku Anbu, którzy obserwowali ich, odkąd przekroczyli bramę.
-Już mi się to nie podoba.
Uchiha wzruszyła ramionami.
-Daj spokój Deidara, na miejscu Tsunade postąpiłabym tak samo. Zresztą jesteśmy tu od kilku minut, a ty już narzekasz.
-Po prostu im nie ufam. I ty też powinnaś ograniczyć to zaufanie. Pewnie gdyby tylko mogli złapali by nas i wtrącili do więzienia.
-Niewykluczone, chociaż teraz my jesteśmy potrzebni im, a oni nam.
Nastała chwila ciszy. Szli tak przez środek Konoha. Naruto i Dastan z przodu, a Lajones z Deidarą kawałek za nimi. Irytujące było to, że większość mieszkańców wioski zatrzymywała się i przyglądała dwójce członków Akatsuki. Oboje nagle poczuli się jak rzadkie okazy w zoo, bo w końcu zobaczyć Przywódczynie Akatsuki i jej ukochanego, o których krążą  ciekawe i niekoniecznie prawdziwe pogłoski, to rzadkość. Negatywne nastawienie Deidary wzrosło, gdy z naprzeciwka dojrzał znajomą i niekoniecznie lubianą gębę. Kira podszedł do nich jakby nigdy nic. Wciąż było czuć od niego silną i mroczną chakrę.
-Witajcie! Jak minęła podróż?
-Spokojnie.
On i Lajones uścisnęli sobie dłonie, jakby byli starymi przyjaciółmi. Tak, jakby nigdy nie doszło do walki pomiędzy nimi, która niemal nie skończyła się tragedią. Lajones nie chowała urazy. Jednak Deidara nie przepadał za Kirą. Nie mógł mu wybaczyć, że niemal nie zabił Lajones. Mimo wszystko uścisnęli sobie dłonie.
-Chodźcie, Tsunade już się niecierpliwi.
Ruchem ręki nakazał by ruszyli za nim i po kilku minutach znaleźli się przed najważniejszym budynkiem w Konoha. Kira poprowadził ich na piętro. Zatrzymali się przed jednymi z wielu drzwi. Złotooki zapukał i po usłyszeniu pozwolenia wprowadził podróżnych do środka. Gabinet był dość przestronny i jasny. Ubogo umeblowany. Pod jedną ze ścian stał regał, cały zapełniony papierami i zwojami. Przy sporym oknie stało biurko, również zapełnione papierami. Za meblem siedziała blond włosa kobieta, o orzechowych oczach. Lajones i Deidara zdjęli swoje sakkaty, a Naruto kaptur.
-Siemanko babciu Tsunade!!
Blondyn wyszczerzył zęby, tak jak to miał w zwyczaju.
-Miło cię widzieć Naruto, jednak czy mógłbyś zostawić nas samych? Chciałabym na osobności porozmawiać z Liderem Akatsuki.
-Jasne!
-Dastanie, idź z Naruto.
-Hai Sensei!!
Po chwili oboje znikli za drzwiami.Twarz Tsunade na powrót stała się surowa, a oczy przybrały zimny wyraz.
-Mam do Ciebie kilka pytań, Uchiha.
W głosie brązowookiej dało słyszeć się sporą niechęć.
-Chętnie ich wysłucham.
Lajones zdawała się nie przejmować nieprzyjemnym tonem głosu Tsunade. 
-Naprawdę jesteś córką Madary?
-Tak.
-Dlaczego akurat ciebie wybrał na Lidera Akatsuki?
-Nie wiem. Powiedział tylko tyle, że tak będzie najlepiej.
-Po co chcesz zawrzeć z nami sojusz? Jaki masz w tym cel?
-Pozwól, że na to pytanie odpowiem podczas zebrania.
Zapadła cisza. Obie kobiety mierzyły się spojrzeniami. Deidara milczał, nie chciał się mieszać do tego przesłuchania, bo rozmową nie można było tego nazwać. Ciszę, w końcu przerwała Tsunade, zadając swoje ostatnie pytanie.
-Czy to prawda, że podobnie jak Kira, jesteś pół-demonem?
Lajones westchnęła. Mogła spodziewać się tego pytania. Poczuła, jak Deidara kładzie jej rękę na ramieniu. Wiedział, że wciąż trudno jest jej pogodzić się z tym faktem, chociaż już nie wpadała w złość, gdy ktoś o to pytał, lub wypominał.
- Owszem, jestem pół-demonem. Jeżeli to wszystko, to chcielibyśmy trochę odpocząć po podróży.
-Oczywiście. Kira zaprowadzi was do kwatery, którą przygotowaliśmy dla was.
W chwilę później  Lajones i Deidara byli prowadzeni,przez białowłosego do ich tymczasowego lokum. Które jak się okazało jest wynajętym apartamentem  w pobliskim hotelu.
-Gdybyście czegoś potrzebowali, dajcie znać!
Powiedział na wychodnym Kira. Apartament miał dwa pokoje, salon połączony z kuchnią i łazienkę (w jakich był kolorach i jak urządzony, sami sobie wyobraźcie). Lajones zdjęła płaszcz i rzuciła na oparcie skórzanego fotelu, a sama opadła na kanapę. Deidara, również zdoił płaszcz i usiadł na brzegu kanapy. Czarnooka położyła głowę na kolanach Douhito i ziewnęła.
-Jestem wykończona.
Deidara złapał kosmyk czarnych włosów i zaczął się nimi bawić. Lajones przyglądała się zamyślonej twarzy blondyna. Lazurowe oczy niby patrzyły na nią, jednak były nieobecne. Na ustach Deidary gościł delikatny uśmiech. Lajones podniosła rękę i dotknęła policzka blondyna.
-Nad czym tak myślisz Dei?
Spytała. Uśmiech na ustach Deidary powiększył się.
-O nas.  O tym jak bardzo cię kocham.
Teraz to ona się uśmiechnęła.
-A jak bardzo mnie kochasz?
-Bardziej niż cokolwiek innego na świecie.
Nachylił się i musną jej usta swoimi. Magle drzwi otworzyły się gwałtownie, a do środka wpadli Dastan i Naruto. Lajones podniosła się od siadu.
-Do łazienki!!
Krzykną Naruto i po chwili jeszcze dodał.
-Jakby co, to nas tu nie ma!
I znikną w łazience. Lajones wymieniła z Deidarą spojrzenia i zachichotała. Ktoś zaczął dobijać się do drzwi. Uchiha wstała z kanapy i podeszła do drzwi, otworzyła, a do środka wpadła różowo włosa kunoichi.
-Gdzie oni są!?
Krzyknęła rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nie wiem o kogo chodzi.
Haruno odwróciła się i dopiero teraz zauważyła z kim ma do czynienia. Zmrużyła groźnie oczy.
-Ty...
Warknęła. Chciała zaatakować, jednak w porę się powstrzymała. Przypomniała sobie po co Lajones tu przybyła.
-Przepraszam, najwidoczniej pomyliłam pokoje.
Stwierdziła z udawaną skruchą i szybko wyszła z pomieszczenia. Lajones rozmasowała skroń.
-Dastan!
Chłopiec powoli wynurzył się z łazienki.
-Różowy potwór poszedł sobie?
Deidara zaśmiał się słysząc przezwisko Sakury. 
-Co jej zrobiliście, że się tak wkurzyła?
-Nic sensei. Stwierdziłem tylko, że ma duże czoło i zaczęła mnie gonić. Naruto-san chciał ją powstrzymać i powiedział żeby się nie denerwowała, bo jej żyłka pęknie.
-Wy się chyba nigdy nie zmienicie.
Reszta wieczoru minęła bez niespodziewanych odwiedzin. Był tylko jeszcze Kira powiadomić Lajones o tym że zebranie zacznie się jutro, późnym popołudniem. 

Lajones trenowała z Dastanem na jednym z wielu pól treningowych w Konoha.Na wschód były drewniane pale, jedne służące do ćwiczenia uderzeń i kopnięć, drugie do ćwiczenia rzucaniem kunai do celu. Na drugim końcu pola treningowego stali uczniowie akademii. Większość zamiast słuchać tego, co ma im do przekazania Iruka, obserwowało trening przywódczyni Akatsuki i jej ucznia. Lajones stała oparta o drzewo, jej płaszcz i włosy rozwiewał wiatr, tuż obok na trawie leżał Deidara. Dastan ćwiczył walkę kataną na klonie Uchihy.Chłopak sprawnie posługiwał się Katonem i niegożej władał mieczem, choć do perfekcji wiele mu brakowało.
-Dastanie, pracuj więcej nogami.
-Staram się.
Lajones pstryknęła palcami i jej klon znikną w chmurze dymu. Podeszła do swojego ucznia.
-Gdy walczysz, nie możesz stać w miejscu jak kołek, bo w tedy jesteś łatwym celem dla wroga. Cały czas musisz być w ruchu.
-Trudno jest pamiętać żeby pracować nogami i jednocześnie atakować.
-Ty nie masz tego pamiętać, masz mieć to wyuczone. Podczas walki nie masz skupiać się na tym, jak się ruszać, tylko na przeciwniku. Musisz umieć obserwować i szybko reagować. Walkę kataną, można porównać do tańca.
-Tańca?
Dastan zdziwił się na to porównanie. Lajones kiwnęła twierdząco głową i uśmiechnęła się.

Deidara obserwował jak Lajones tłumaczy coś Dastanowi. Nic nie słyszał, ale wnioskując po gestach dziewczyny, pokazywała chłopcu, jak prawidłowo walczyć kataną. Nagle tuż obok blondyna pojawił się Kira. Deidara obrzucił go niechętnym spojrzeniem, chciał coś powiedzieć, jednak Kira go uprzedził.
-Przyszedłem powiadomić was, że zebranie rozpocznie się za pół godziny.
Lajones widząc białowłosego podeszła.
-Myślałam, że zebranie zacznie się trochę później.
Kira na to wzruszył ramionami. Lajones zawołała Dastana i opuścili pole treningowe.

Zebranie trwało już od godziny. Kage byli przeciwni podpisaniu dokumentu, za pomocą którego Ukryte Wioski i Akatsuki mieli zawiązać pokój, i w razie ewentualnej wojny, walczyć po jednej stronie. Dlaczego byli przeciwni? Powodów było kilka. Pierwszy i chyba najważniejszy, członkowie Akatsuki to ludzie wyjęci spod prawa i z długą listą przestępstw na kącie. Drugi powód, to brak zaufania.  Kage bali się, że Akatsuki nagle ich zdradzą. Lajones mocno się wysilała, żeby przekonać przedstawicieli wiosek do swoich pokojowych zamiarów. Przedstawiła nawet raport Zetsu z misji zwiadowczej, kiedy to odkrył, że Orochimaru zbiera armię najemników.
-Z skąd wiesz, że to nie jest jakiś podstęp?
-Mam świetnego szpiega, nie mógł się pomylić.
-Ufasz swoim ludziom?
Spytał milczący do tej pory Kazekage.
-Ufam im na tyle, że jestem w stanie powierzyć własne życie w ich ręce.
Od powiedziała bez chwili namysłu. Sabaku no Gaara, kiwną na to głową.
-A czy my możemy ufać tobie?
-Możecie mi ufać. Chcę jak najlepiej zarówno dla was, jak i dla nas. Nie oszukujmy się potrzebujemy siebie nawzajem by pokonać Orochimaru.
-Wróg mojego wroga, jest moim przyjacielem.
Mówiąc to Gaara sięgną po dokument leżący na środku stołu i podpisał go, tuż pod podpisem Lajones. Pozostali Kage poszli w jego ślad. Uchiha odetchnęła z ulgą. Jako ostatnia dokument podpisała Tsunade, jednak nim to zrobiła, spojrzała na Uchihę.
-Zaufaliśmy wam. Mam nadzieję, że nie pożałujemy tej decyzji.
Zebranie zakończyło się. Lajones była z siebie zadowolona. Dostała to czego chciała. Dokument został podpisany i jutro mogli wracać do domu. Wyszli przed budynek Hokage, gdzie czekali na nich Naruto i Dastan.
-Co tak dłuugo?
Dastan zmarszczył śmiesznie nosek, po czym uśmiechną się i zeskoczył z murku na którym siedział.
-To teraz, na ramen!!






Gomen, gomen, gomen!!
Notka miała być już w sobotę, ale komputer odmówił posłuszeństwa i udało mi się tylko zmienić szablon -_-
Notka trochę krótka i  nie do końca jestem z niej zadowolona, ale sami oceńcie.
Na razie to tyle, ale obiecuje, że już niedługo rozkręcę akcję.
Jeżeli są jakieś błędy, to nie bijcie mnie za to ;P 
Pozdrawiam !!



wtorek, 2 października 2012

Część Druga

  Rozdział 1

Miną rok odkąd zaginą mój ojciec i zostałam Liderem. Tak, zgodziłam się. Akatsuki nie mogło istnieć bez przywódcy. W naszym posiadaniu znalazły się wszystkie ogoniaste bestie. Z tą różnicą, że Naruto sam oddał się w nasze ręce. Nie wyciągnęliśmy z niego Kuubiego, bo to sprawiłoby, że umrze, a nie chcę do tego dopuścić. Polubiłam tego roztrzepanego blondyna. Akatsuki powiększyło się o czworo członków. Taka. Sasuke i Itachi na szczęście pogodzili się, choć często zdarzają im się sprzeczki. Ja sama opanowałam swoją moc. Chociaż „opanowałam” to trochę złe słowo. Od walki z Kirą i od spotkania z Jashinem stałam się dużo silniejsza. Odkąd już nie blokuję mocy wiele zyskałam. Moje rany goją się w bardzo szybkim tempie, jestem szybsza i wytrzymalsza, a moje zmysły wyostrzyły się. Na tym kończą się dobre wiadomości. Podczas pieczętowania Nanbi, wystąpiły pewne komplikacje. Ilość chakry jest zbyt wielka, by nad nią zapanować. Z początku pomysł zapieczętowania ogoniastych w posągu był dobry, ale nie przewidzieliśmy, że ta cała moc będzie zbyt wielka. My nie przewidzieliśmy, mój ojciec owszem. Wiem, że kamienie, które chciał odnaleźć kontrolować mają bijuu. Mam zamiar dokończyć to co zaczął ojciec. No tak! Nie zapomnijmy o Orochimaru. Wszyscy z początku myśleliśmy, że Wężowaty został zabity przez Sasuke. Jednak jakimś cudem unikną śmierci i teraz zbiera armie najemników. Orochimaru również chce przejąć kontrolę nad światem, z tą różnicą, że on chce użyć siły. Ja wolę rozwiązać to dyplomatycznie. W tym celu wyruszam niedługo do Konohy, gdzie odbędzie się spotkanie, na którym pojawią się wszyscy Kage. Mam zamiar przedstawić swoje warunki i skłonić ich by stanęli u mego boku, gdy rozpocznie się Czwarta Wielka Wojna Shinobi. Chociaż mam nadzieję, że jednak do niej nie dojdzie. Zobaczymy co przyniesie czas.

Moje rozmyślania zostały przerwane przez trzepot ptasich skrzydeł. Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam po gabinecie. Coś zastukało w okno. Spojrzałam w tamtą stronę. Za szybą ujrzałam czarnego kruka z czerwoną wstążką na szyi. Kruk, którego podarował mi Jashin, w dniu walki z Kirą. Uśmiechnęłam się pod nosem i wpuściłam ptaszysko do środka. Zwierze wylądowało na oparciu mojego krzesła i nastroszyło zabawnie pióra.
-Gdzie się włóczyłeś, Karasu*?
Zwierze zaskrzeczało i spojrzało na mnie swoimi mądrymi oczyma. Przeciągnęłam się leniwie i ziewnęłam.
-Zgłodniałam, a ty mój mały przyjacielu, masz ochotę coś zjeść?
Ptak ponownie zakrakał i wylądował na moim ramieniu. Z moim małym pupilem, opuściłam gabinet. Miejsce, w którym spędzałam większą część dnia, na podpisywaniu papierów i rozmyślaniach. Zeszłam na sam dół do kuchnio-salonu. W pomieszczeniu byli niemal wszyscy członkowie organizacji. Sasuke i Naruto kłócili się o pilota. Kisame próbował ugasić pożar na patelni, który najprawdopodobniej sam spowodował. Dastan gonił Tobiego dookoła stołu, a Pein próbował ich uspokoić. Karin wkurzała Konan, która wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć. Itachi próbował czytać książkę, chyba horror. Kakuzu, jak to on, liczył pieniądze. Hidan modlił się do Jashina. Sasori majstrował w koncie, coś przy swojej marionetce, a Zetsu pielęgnował nasze roślinki. Brakowało tylko mojego Artysty, który najprawdopodobniej schował się w pokoju przed całym tym zamieszaniem, a przyznać muszę, że było strasznie głośno. No tak, nie było też Jugo i Suigetsu, ale ci to pewnie na siłowni siedzą. Nagle ptaszysko, które do tej pory wygodnie siedziało na moim ramieniu, wzbiło się w powietrze i wylądowało na oparciu fotela na którym aktualnie zasiadła Itachi. Karasu, lubił towarzystwo mojego kuzyna. Czasami mam wrażenie, że bardziej woli jego ode mnie. No ale co się dziwić, skoro Itachi rozpieszcza to ptaszysko. Uśmiechnęłam się widząc jak brunet daje Karasu herbatnika, które bardzo lubi. Podeszłam do lodówki, zrobiłam talerz kanapek i zaparzyłam herbaty w dwóch kubkach. Wszystko postawiłam na tacy i niezauważona opuściłam pomieszczenie. Powoli weszłam na pierwsze piętro. Przeszłam pół korytarza i zatrzymałam się pod drzwiami z napisem „Deidara i Lajones”. Cóż organizacja jest nieco przeludniona i jakoś musieliśmy się tu upchać. Łokciem otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tak jak się spodziewałam. Deidara siedział przy biurku i konstruował swoje bomby.
-Tu się schowałeś.
Uśmiechnęłam się i postawiłam tacę na stoliku, który stał na środku pokoju. Wzięłam jedną kanapkę i ze smakiem zaczęłam pałaszować. Deidara się do mnie dosiadł i po chwili talerz stał pusty.
-A gdzie twoje ptaszysko?
-Zdradza mnie z Itachim.
Chwila ciszy i oboje zaśmialiśmy się wesoło. Przybliżyłam się do blondyna i musnęłam jego usta swoimi. Oddał pocałunek obejmując mnie w taili i przyciągając bliżej. Opadliśmy na łóżko, namiętnie się całując. Niemal zapomnieliśmy o całym świecie, rozkoszując się tą chwilą. Nagły wstrząs, przywrócił nas do rzeczywistości, a przynajmniej mnie. Chciałam się podnieść i iść sprawdzić co się stało, jednak Deidara mi to uniemożliwił.
-Deidara, ktoś roznosi organizację. Muszę to sprawdzić.
-Zostań.
I znów mnie pocałował. Nie mogłam się sprzeciwić. Kolejny raz siedziba się zatrzęsła. Tego nie mogłam zignorować. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i mało brakowało by wypadły z zawiasów. Gwałtownie się podniosłam, podobnie jak Deidara. W progu stał Hidan.
-Wybacz Liderku, ale mamy problem z Jugo i Suigetsu.
Zaklęłam siarczyście i poderwałam się z miejsca. Całą trójką ruszyliśmy na dół. Schodząc po schodach Hidan dostał ode mnie w łeb.
-Za co!?
-Ile razy ja ci mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał?
-Z jakieś 10000, a co?
-Wiosło. Chcesz jeszcze raz w łeb?
Deidara zaśmiał się widząc minę Hidana. Na parterze dobiegły nas krzyki, które dochodziły z sali treningowej. Ruszyliśmy biegiem i wpadliśmy do Jedynki, która w tym momencie była zrujnowana. Jugo atakował Suigetsu, a ten ze wszystkich sił próbował się bronić. Pein nieudolnie próbował ich rozdzielić.
-Jugo!! Uspokój się!!
Wydarłam się najgłośniej jak tylko mogłam. Muszę przyznać, że potrafię drzeć się głośniej od Peina. Chłopak jednak nie zareagował. Musiałam interweniować.

Nim ktokolwiek zdołał spostrzec co się dzieje, Lajones stała już pomiędzy Suigetsu, a atakującym go Jugo. Nikt nawet nie zdołał zauważyć kiedy Uchiha tam się znalazła. W jej oczach szklił się sharingan. Jedną ręką zablokowała cios rudego. Nogą podcięła go, co sprawiło, że chłopak z hukiem upadł na ziemię. Lajones zamknęła go w swojej iluzji, tylko po to by się uspokoił. Po krótkiej chwili przeklęta pieczęć cofnęła się i sam chłopak uspokoił się. Zdezorientowany rozejrzał się po pomieszczeniu. Uchiha wyprostowała się, przymrużyła oczy. To już czwarty raz kiedy musiała interweniować, by uspokoić Jugo.
-Chcę widzieć, waszą dwójkę w moim gabinecie, za 10 minut.
Zwróciła się do sprawców całego zamieszania.
-Ale to nie ja zacząłem!
Suigetsu spróbował się bronić.
-Ja nie pytam kto zaczął.
Wyszła z pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi, zostawiając członków Akatsuki w ciszy.


Myślicie, ze bycie Liderem organizacji, takiej jak Akatsuki jest proste?
Bzdura! To najbardziej męczące zajęcie, jakie można sobie wyobrazić. Tony dokumentów do wypełniania, odpowiednie dobieranie misji, dla członków i pilnowanie, by świry nie rozniosły siedziby w pył. Przyznam, że dopiero teraz dostrzegłam, jak ciężko Oto-san pracował. Jednak nie mogę narzekać. Dokumenty wypełniają za mnie, moje klony, a dobieranie misji z głowy, bo chwilowo nie ma potrzeby, by kogokolwiek gdzieś wysyłać. Pozostaje jedynie wątek z roznoszeniem siedziby, a oto bardzo łatwo. Szczególnie od kiedy dołączyła do nas Taka.
Weszłam do swojego gabinetu i siadłam w fotelu. Spojrzałam na małą szufladkę w swoim biurku, która zamknięta była na klucz. Zawsze mnie zastanawia co ojciec tam schował. Z rozmyślań nad zawartością ów szafki, wyrwało mnie pukanie do drzwi.
-O-hairi*!
Drzwi otworzyły się i do gabinetu weszli Jugo i Suigetsu. Dwójka zatrzymała się przed biurkiem.
-O co tym razem poszło?
Oboje milczeli wpatrując się w różne strony. Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Przekrzywiłam głowę i uważnie się w nich wpatrywałam. Nich wiedzą, ze nie odpuszczę. Cisza panowała, przez dłuższą chwilę.
-O nic.
Krótka odpowiedź ze strony Suigetsu, sprawiła, że miałam ochotę przywalić czołem w blat biurka, jednak w porę się powstrzymałam.
-Mam propozycję.
Przyznam nerwy mi już puszczały.
-Przestaniecie zachowywać się jak rozwydrzone dzieciaki, a ja odpuszczę wam kazanie. Jednak kara, was nie ominie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Macie posprzątać cały ten syf, który narobiliście...
Nim skończyłam zdanie, Suigetsu wydarł się, że to niesprawiedliwe.
-Cisza!!
No naprawdę, gorzej niż dzieci! Gorzej!! Prędzej kurwicy dostane, niż dowiem się o co im poszło! Poprzednim razem było to samo. A ja narzekam, że to Itachi z Sasuke się kłócą. Westchnęłam.
-Macie to posprzątać.
Powtórzyłam swoje.
-Ale to nam wieki zajmie!!
Błękitnowłosy jak zawsze miał jakieś bunty. Nie miałam ochoty na kłótnie z nim, jednak jego narzekania o tym, jakie to wszystko niesprawiedliwe już mnie irytowały. Przynajmniej Jugo był cicho i spoglądał to na mnie, to na Suigetsu. Prawdopodobnie, w pewnym momencie, można było dostrzec pulsującą żyłkę, na moim czole. W końcu nie wytrzymałam i obojgu kazałam wypierdalać z mojego gabinetu. I to dosłownie. Reszta wieczoru, na szczęście minęła w miarę spokojnie i bez większych skód materialnych, co nie oznacza, że w ogóle ich nie było.



Słowniczek
Karasu – kruk
O-hairi – wejść, albo proszę

Raany, jak mnie tu dawno nie było!!
Przyznam, ze tęskniłam za Lajones, ale w końcu drugą część uważam, za oficjalnie otwartą.
Śpieszyłam się jak mogłam, bo niektórzy już strasznie się niecierpliwili i mnie gonili (macha do Amy X3)
Zostaje mi tylko powiedzieć...
Do Zobaczenia!!