Rozdział 1
Miną rok odkąd zaginą mój ojciec i
zostałam Liderem. Tak, zgodziłam się. Akatsuki nie mogło istnieć
bez przywódcy. W naszym posiadaniu znalazły się wszystkie
ogoniaste bestie. Z tą różnicą, że Naruto sam oddał się w
nasze ręce. Nie wyciągnęliśmy z niego Kuubiego, bo to sprawiłoby,
że umrze, a nie chcę do tego dopuścić. Polubiłam tego
roztrzepanego blondyna. Akatsuki powiększyło się o czworo
członków. Taka. Sasuke i Itachi na szczęście pogodzili się, choć
często zdarzają im się sprzeczki. Ja sama opanowałam swoją moc.
Chociaż „opanowałam” to trochę złe słowo. Od walki z Kirą i
od spotkania z Jashinem stałam się dużo silniejsza. Odkąd już
nie blokuję mocy wiele zyskałam. Moje rany goją się w bardzo
szybkim tempie, jestem szybsza i wytrzymalsza, a moje zmysły
wyostrzyły się. Na tym kończą się dobre wiadomości. Podczas
pieczętowania Nanbi, wystąpiły pewne komplikacje. Ilość chakry
jest zbyt wielka, by nad nią zapanować. Z początku pomysł
zapieczętowania ogoniastych w posągu był dobry, ale nie
przewidzieliśmy, że ta cała moc będzie zbyt wielka. My nie
przewidzieliśmy, mój ojciec owszem. Wiem, że kamienie, które
chciał odnaleźć kontrolować mają bijuu. Mam zamiar dokończyć
to co zaczął ojciec. No tak! Nie zapomnijmy o Orochimaru. Wszyscy z
początku myśleliśmy, że Wężowaty został zabity przez Sasuke.
Jednak jakimś cudem unikną śmierci i teraz zbiera armie
najemników. Orochimaru również chce przejąć kontrolę nad
światem, z tą różnicą, że on chce użyć siły. Ja wolę
rozwiązać to dyplomatycznie. W tym celu wyruszam niedługo do
Konohy, gdzie odbędzie się spotkanie, na którym pojawią się
wszyscy Kage. Mam zamiar przedstawić swoje warunki i skłonić ich
by stanęli u mego boku, gdy rozpocznie się Czwarta Wielka Wojna
Shinobi. Chociaż mam nadzieję, że jednak do niej nie dojdzie.
Zobaczymy co przyniesie czas.
Moje rozmyślania zostały przerwane przez trzepot
ptasich skrzydeł. Otworzyłam leniwie oczy i rozejrzałam po
gabinecie. Coś zastukało w okno. Spojrzałam w tamtą stronę. Za
szybą ujrzałam czarnego kruka z czerwoną wstążką na szyi. Kruk,
którego podarował mi Jashin, w dniu walki z Kirą. Uśmiechnęłam
się pod nosem i wpuściłam ptaszysko do środka. Zwierze wylądowało
na oparciu mojego krzesła i nastroszyło zabawnie pióra.
-Gdzie się włóczyłeś, Karasu*?
Zwierze zaskrzeczało i spojrzało na mnie swoimi
mądrymi oczyma. Przeciągnęłam się leniwie i ziewnęłam.
-Zgłodniałam, a ty mój mały przyjacielu, masz ochotę
coś zjeść?
Ptak ponownie zakrakał i wylądował na moim ramieniu.
Z moim małym pupilem, opuściłam gabinet. Miejsce, w którym
spędzałam większą część dnia, na podpisywaniu papierów i
rozmyślaniach. Zeszłam na sam dół do kuchnio-salonu. W
pomieszczeniu byli niemal wszyscy członkowie organizacji. Sasuke i
Naruto kłócili się o pilota. Kisame próbował ugasić pożar na
patelni, który najprawdopodobniej sam spowodował. Dastan gonił
Tobiego dookoła stołu, a Pein próbował ich uspokoić. Karin
wkurzała Konan, która wyglądała jakby zaraz miała wybuchnąć.
Itachi próbował czytać książkę, chyba horror. Kakuzu, jak to
on, liczył pieniądze. Hidan modlił się do Jashina. Sasori
majstrował w koncie, coś przy swojej marionetce, a Zetsu
pielęgnował nasze roślinki. Brakowało tylko mojego Artysty, który
najprawdopodobniej schował się w pokoju przed całym tym
zamieszaniem, a przyznać muszę, że było strasznie głośno. No
tak, nie było też Jugo i Suigetsu, ale ci to pewnie na siłowni
siedzą. Nagle ptaszysko, które do tej pory wygodnie siedziało na
moim ramieniu, wzbiło się w powietrze i wylądowało na oparciu
fotela na którym aktualnie zasiadła Itachi. Karasu, lubił
towarzystwo mojego kuzyna. Czasami mam wrażenie, że bardziej woli
jego ode mnie. No ale co się dziwić, skoro Itachi rozpieszcza to
ptaszysko. Uśmiechnęłam się widząc jak brunet daje Karasu
herbatnika, które bardzo lubi. Podeszłam do lodówki, zrobiłam
talerz kanapek i zaparzyłam herbaty w dwóch kubkach. Wszystko
postawiłam na tacy i niezauważona opuściłam pomieszczenie. Powoli
weszłam na pierwsze piętro. Przeszłam pół korytarza i
zatrzymałam się pod drzwiami z napisem „Deidara i Lajones”. Cóż
organizacja jest nieco przeludniona i jakoś musieliśmy się tu
upchać. Łokciem otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Tak jak
się spodziewałam. Deidara siedział przy biurku i konstruował
swoje bomby.
-Tu się schowałeś.
Uśmiechnęłam się i postawiłam tacę na stoliku,
który stał na środku pokoju. Wzięłam jedną kanapkę i ze
smakiem zaczęłam pałaszować. Deidara się do mnie dosiadł i po
chwili talerz stał pusty.
-A gdzie twoje ptaszysko?
-Zdradza mnie z Itachim.
Chwila ciszy i oboje zaśmialiśmy się wesoło.
Przybliżyłam się do blondyna i musnęłam jego usta swoimi. Oddał
pocałunek obejmując mnie w taili i przyciągając bliżej.
Opadliśmy na łóżko, namiętnie się całując. Niemal
zapomnieliśmy o całym świecie, rozkoszując się tą chwilą.
Nagły wstrząs, przywrócił nas do rzeczywistości, a przynajmniej
mnie. Chciałam się podnieść i iść sprawdzić co się stało,
jednak Deidara mi to uniemożliwił.
-Deidara, ktoś roznosi organizację. Muszę to
sprawdzić.
-Zostań.
I znów mnie pocałował. Nie mogłam się sprzeciwić.
Kolejny raz siedziba się zatrzęsła. Tego nie mogłam zignorować.
Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i mało brakowało by wypadły
z zawiasów. Gwałtownie się podniosłam, podobnie jak Deidara. W
progu stał Hidan.
-Wybacz Liderku, ale mamy problem z Jugo i Suigetsu.
Zaklęłam siarczyście i poderwałam się z miejsca.
Całą trójką ruszyliśmy na dół. Schodząc po schodach Hidan
dostał ode mnie w łeb.
-Za co!?
-Ile razy ja ci mówiłam, żebyś mnie tak nie nazywał?
-Z jakieś 10000, a co?
-Wiosło. Chcesz jeszcze raz w łeb?
Deidara zaśmiał się widząc minę Hidana. Na
parterze dobiegły nas krzyki, które dochodziły z sali treningowej.
Ruszyliśmy biegiem i wpadliśmy do Jedynki, która w tym momencie
była zrujnowana. Jugo atakował Suigetsu, a ten ze wszystkich sił
próbował się bronić. Pein nieudolnie próbował ich rozdzielić.
-Jugo!! Uspokój się!!
Wydarłam się najgłośniej jak tylko mogłam. Muszę
przyznać, że potrafię drzeć się głośniej od Peina. Chłopak
jednak nie zareagował. Musiałam interweniować.
Nim ktokolwiek zdołał spostrzec co się dzieje,
Lajones stała już pomiędzy Suigetsu, a atakującym go Jugo. Nikt
nawet nie zdołał zauważyć kiedy Uchiha tam się znalazła. W jej
oczach szklił się sharingan. Jedną ręką zablokowała cios
rudego. Nogą podcięła go, co sprawiło, że chłopak z hukiem
upadł na ziemię. Lajones zamknęła go w swojej iluzji, tylko po to
by się uspokoił. Po krótkiej chwili przeklęta pieczęć cofnęła
się i sam chłopak uspokoił się. Zdezorientowany rozejrzał się
po pomieszczeniu. Uchiha wyprostowała się, przymrużyła oczy. To
już czwarty raz kiedy musiała interweniować, by uspokoić Jugo.
-Chcę widzieć, waszą dwójkę w moim gabinecie, za 10
minut.
Zwróciła się do sprawców całego zamieszania.
-Ale to nie ja zacząłem!
Suigetsu spróbował się bronić.
-Ja nie pytam kto zaczął.
Wyszła z pomieszczenia i zamknęła za sobą drzwi,
zostawiając członków Akatsuki w ciszy.
Myślicie, ze bycie Liderem organizacji, takiej jak
Akatsuki jest proste?
Bzdura! To najbardziej męczące zajęcie, jakie można
sobie wyobrazić. Tony dokumentów do wypełniania, odpowiednie
dobieranie misji, dla członków i pilnowanie, by świry nie
rozniosły siedziby w pył. Przyznam, że dopiero teraz dostrzegłam,
jak ciężko Oto-san pracował. Jednak nie mogę narzekać. Dokumenty
wypełniają za mnie, moje klony, a dobieranie misji z głowy, bo
chwilowo nie ma potrzeby, by kogokolwiek gdzieś wysyłać. Pozostaje
jedynie wątek z roznoszeniem siedziby, a oto bardzo łatwo.
Szczególnie od kiedy dołączyła do nas Taka.
Weszłam do swojego gabinetu i siadłam w fotelu.
Spojrzałam na małą szufladkę w swoim biurku, która zamknięta
była na klucz. Zawsze mnie zastanawia co ojciec tam schował. Z
rozmyślań nad zawartością ów szafki, wyrwało mnie pukanie do
drzwi.
-O-hairi*!
Drzwi otworzyły się i do gabinetu weszli Jugo i
Suigetsu. Dwójka zatrzymała się przed biurkiem.
-O co tym razem poszło?
Oboje milczeli wpatrując się w różne strony.
Westchnęłam ze zrezygnowaniem. Przekrzywiłam głowę i uważnie
się w nich wpatrywałam. Nich wiedzą, ze nie odpuszczę. Cisza
panowała, przez dłuższą chwilę.
-O nic.
Krótka odpowiedź ze strony Suigetsu, sprawiła, że
miałam ochotę przywalić czołem w blat biurka, jednak w porę się
powstrzymałam.
-Mam propozycję.
Przyznam nerwy mi już puszczały.
-Przestaniecie zachowywać się jak rozwydrzone
dzieciaki, a ja odpuszczę wam kazanie. Jednak kara, was nie ominie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Macie posprzątać cały ten syf, który
narobiliście...
Nim skończyłam zdanie, Suigetsu wydarł się, że to
niesprawiedliwe.
-Cisza!!
No naprawdę, gorzej niż dzieci! Gorzej!! Prędzej
kurwicy dostane, niż dowiem się o co im poszło! Poprzednim razem
było to samo. A ja narzekam, że to Itachi z Sasuke się kłócą.
Westchnęłam.
-Macie to posprzątać.
Powtórzyłam swoje.
-Ale to nam wieki zajmie!!
Błękitnowłosy jak zawsze miał jakieś bunty. Nie
miałam ochoty na kłótnie z nim, jednak jego narzekania o tym,
jakie to wszystko niesprawiedliwe już mnie irytowały. Przynajmniej
Jugo był cicho i spoglądał to na mnie, to na Suigetsu.
Prawdopodobnie, w pewnym momencie, można było dostrzec pulsującą
żyłkę, na moim czole. W końcu nie wytrzymałam i obojgu kazałam
wypierdalać z mojego gabinetu. I to dosłownie. Reszta wieczoru, na
szczęście minęła w miarę spokojnie i bez większych skód
materialnych, co nie oznacza, że w ogóle ich nie było.
Słowniczek
Karasu – kruk
O-hairi – wejść, albo proszę
Raany, jak mnie tu dawno nie było!!
Przyznam, ze tęskniłam za Lajones, ale w końcu
drugą część uważam, za oficjalnie otwartą.
Śpieszyłam się jak mogłam, bo niektórzy już
strasznie się niecierpliwili i mnie gonili (macha do Amy X3)
Zostaje mi tylko powiedzieć...
Do Zobaczenia!!
Ja cię nie pośpieszałam! To ty mnie molestujesz o Hanako! >.< Nie martw się dopilnuję żeby jak najszybciej zostało dokończone ^^
OdpowiedzUsuńMadara jak zwykle wszystko przewidział ~wpada w trans zauroczenia~
Dei: I takim oto akcentem uwielbienia Madary kończymy dzisiejszy komentarz... Chciała ci tylko opowiedzieć, cytuję : ''Rusz ta leniwą d*** i pisaj dalej Lajones, bo chcę wiedzieć co z MAdarą'' ^^ Cy-a!
Pain: My też ją zmotywujemy do pisania żebyś nie musiała się niecierpliwić. ~macha łapką~