Takie tam...


Witaj w moim świecie, kimkolwiek jesteś. Cóż za dziwny zbieg okoliczności Cię tu sprowadził, do najdalszego zakątka mej wyobraźni. Lecz skoro już tu jesteś, spróbuj jak smakuje przygoda. Złap mnie za rękę i zamknij oczy. Pokarzę ci jak wygląda świat w mojej wyobraźni. Przeżyjesz coś co Ci się nawet nie śniło. Pytanie brzmi... czy się odważysz?

niedziela, 11 listopada 2012

Rozdział 3

"Dziewczynka demon i nowa misja"

Tsunade stała przy oknie w swoim biurze. Zebranie niedawno zakończyło się, a nad Konohą zapadał mrok. Brązowooka przyglądała się czwórce osób. Szczególnie dwójce starszych shinobi. Lajones i Deidara najzwyczajniej w świecie wygłupiali się, tak jakby w cale niebyli przestępcami klasy S. Deidara wziął Lajones na ręce i przerzucił przez ramię, tak jakby nic nie ważyła. Tsunade uśmiechnęła się na ten widok. Dopiero teraz dostrzegła w nich, że tak na prawdę nie są  tak źli, jak sądziła. Spojrzała na Naruto. Chłopak śmiał się. Z powrotem spojrzała na młodą przywódczyni Akatsuki, która teraz już stała na własnych nogach. Więc, teraz wszystko w twoich rękach Lajones. Obyś sprostała zadaniu. Po tej myśli odwróciła się od okna i opuściła gabinet, kierując się w tylko sobie znanym kierunku.

Siedzieli w Ichiraku Ramen z dobre dwie godziny. Naruto w tym czasie zdążył zjeść z cztery porcje ramenu. Dosiedli się do nich przyjaciele blondyna i musieli dołączyć dodatkowy stolik. Wszyscy mieli dobre humory i mnóstwo pytań do Lajones i Deidary. 
-To jutro wracacie?
Spytała granatowo włosa członkini klanu Hiuga, Hinata. Lajones pokiwała głową.
-Obowiązki wzywają.
-Jak to jest być Liderem Akatsuki?
Padło pytanie i wszyscy wlepili zaciekawione spojrzenia w posiadaczkę sharingan. Lajones podrapała się po karku i uśmiechnęła.
- Wyobraźcie sobie, że jesteście dowódcami sporego oddziału shinobi, tylko, że wasi podopieczni bywają nieposłuszni i lubią roznosić siedzibę. No i do tego musicie wypełniać kupę papierów. Porównałabym to do bycia Kage.
-To takie kłopotliwe.
Mrukną Shikamaru, obserwując przechodzących ludzi. Deidara zaśmiał się. Spędzili w Ichiraku jeszcze pół godziny i w końcu wrócili do hotelu. Dastan po krótkim dobranoc zniknął za drzwiami jednej sypialni, natomiast Lajones postanowiła wziąć prysznic. Odkręciła kurek z letnią wodą i szybko umyła się. W samej bieliźnie stanęła przed lustrem.  Uśmiechnęła się do swojego odbicia. Zmieniła się. Włosy nieco urosły i sięgały za pośladki. Rysy twarzy wyostrzyły się, a oczy spoważniały, jednak nie utraciły swojego blasku. Nabrała ładnych, kobiecych kształtów. Jej spojrzenie zatrzymało się na płaskim i lekko umięśnionym brzuszku, na którym widniała spora blizna, ciągnąca się od żeber z prawej strony, nad pępkiem i sięgała niemal do lewego biodra. Skrzywiła się na ten widok. Blizna była pamiątką po walce z Kirą.  Jej uwagę nagle przykuło coś zupełnie innego, coś czego by się nie spodziewała. Za nią na szafce siedziała dziewczynka. Mogła mieć nie więcej niż 9 lub 10 lat. Miała kruczoczarne włosy, sięgające połowy pleców i bladą, niemal trupią karnację, i czarne oczy. Lajones odwróciła się zaskoczona. 
-Kim jesteś? Z skąd się tu wzięłaś?
Dziewczynka uśmiechnęła się upiornie, a oczy błysnęły demonicznie. 
-Jestem tobą.
Szepnęła. Lajones zamrugała kilkakrotnie, analizując słowa dziewczynki.
-Nie rozumiem.
-Jestem twoim drugim "ja", tą częścią która jest demonem. Tym wszystkim, co w tobie złe. Jestem twoim gniewem i nienawiścią. 
Lajones właśnie teraz uświadomiła sobie, że dziewczynka wygląda tak, jak ona gdy była dzieckiem. 
-Dlaczego ujawniłaś się dopiero teraz?
Osóbka wzruszył ramionami.
-Bo dopiero teraz przestałaś z tym walczyć. 
Lajones chciała jeszcze o coś spytać, ale dziewczynka jej przerwała.
-Wiem o co chcesz spytać.
-Doprawdy?
-Dlaczego wyglądam jak ty, gdy byłaś dzieckiem. Otóż twoja podświadomość stworzyła mój obraz.
-Ktoś jeszcze, oprócz mnie może cię zobaczyć?
-Nie.
Zapadła cisza. Uchiha przez cały czas przyglądała się dziewczynce. Demoniczny blask w oczach małej osóbki, nie znikną ani na moment..Cisze nagle przerwało pukanie do drzwi.
-Lajones, wychodzisz?
-Zaraz!
Na chwilę odwróciła głowę, a gdy ponownie spojrzała na szafkę, dziewczynki nie było. Ja chyba wariuję. Pomyślała i ubrała się.


Konohe opuścili o świcie. Szli drogą handlową prowadzącą przez las. Wszystko wokół opatulała gęsta mgła, niczym kołdra. Mimo iż szlak był bezpieczny, to zachowywali czujność. W takie dni jak ten, łatwo było natknąć się na bandy rabusiów. Nagle Lajones kontem oka zauważyła jakiś ruch po swojej lewej.
-Stójcie.
Zatrzymali się. Lajones uważnie wpatrywała się w miejsce gdzie dostrzegła jakiś ruch.
-Może to tylko zwierze?
Spytał Naruto. Uchiha pokręciła przecząco głową.
-Za duże. 
Uaktywniła sharingan, jednak nawet z pomocą kopiującego oka nic nie dostrzegła.  Ruszyli w dalszą drogę. Przeszli może kilometr i im oczom ukazał się przewrócony wóz., przy którym siedziała kobieta. Gdy tylko zauważyła przechodniów zaczęła wołać o pomoc.
-Co się stało?
Spytała Uchiha podchodząc do płaczącej kobiety.
-Zostaliśmy napadnięci! Mój mąż jest ranny, a moje dziecko utknęło w powozie! Błagam pomóżcie!
Ręką wskazała miejsce gdzie leżał mężczyzna.
-Deidara zajmij się rannym. Naruto i Dastan wy obserwujcie czy nikt się tu nie zbliża. 
-Hai sensei!
Każdy zajął się wyznaczonym zadaniem. Lajones wślizgnęła się do powozu i od razu znalazła małe zawiniątko. Złapała delikatnie za materiał i przyciągnęła do siebie. 
-Co do...
Nie było to dziecko. W połacie materiału została zawinięta lalka. Lajones uświadomiła sobie co się dzieje, jednak nim zdążyła cokolwiek zrobić, kobieta wyciągnęła ją za płaszcz i przyłożyła kunai do szyi. Deidara walczył już z mężczyzną, który leżał na ziemi, a Dastana i Naruto zaatakowali shinobi ukryci w lesie. 
-Kuso.
Warknęła Uchiha. Była zła na siebie, że tak łatwo dała się podejść bandzie marnych shinobi.
-Poddajcie się albo poderżnę jej gardło!
Krzyknęła ruda.
-Uważaj komu grozisz.
Po tych słowach Lajones złapała za rękę kobiety i wykręciła, tym samym uwalniając się. Ruda jęknęła z bólu. 
-No na co czekacie?!
Krzyknęła do swoich ludzi.
-Brać ich!!
-Idioci 
Deidara powiedział to bardziej do siebie i sparował atak jednego z napastników, po czym wprowadził własny cios, który od razu powalił przeciwnika na ziemie. Lajones nawet nie musiała wyjmować swojej katany, bo po kilku minutach niemal wszyscy przeciwnicy zostali pokonani. Została tylko ruda. Była wściekła, że jej ludzie zostali tak łatwo pokonani.
-Nie daruję wam tego!
Krzyknęła. Lajones westchnęła i oparła ręce na biodrach.
-Pójdziemy na układ. Ty przeprosisz za zaatakowanie nas, a my o wszystkim zapomnimy i obejdzie się bez wylewu krwi.
-Kpisz sobie ze mnie! Za nic nie będę przepraszać! Katon: Gokakyu no Jutsu!
W ich stronę pognała ogromna kula ognia. Lajones poleciła reszcie by stanęli za nią, a sama uaktywniła mangekyo sharingan. Poczuła nagłe pieczenie oczu, a po policzkach zaczęła spływać krew. Gdy ognista kula była zaledwie kilka metrów przed Uchihą,pojawił się wir. Kamui. Kula ognia została wciągnięta do innego wymiaru i wir znikną. Lajones nieco osłabiona techniką upadła na jedno kolano. Rudowłosa oprzytomniała i wyrzuciła w stronę Lajones kilka kunai, które sprawnie zostały odbite przez Deidarę, który szybko pojawił się przed Uchihą. Naruto zaszedł kobietę od tyłu i ogłuszył.
- W porządku?
Spytał Deidara z troską w głosie i kucną naprzeciw Lajones.
- Taaa... tylko chwilowo nic nie widzę.
Uśmiechnęła się krzywo i znikąd wyjęła czarną chustkę, którą zawinęła wokół oczu. Deidara pomógł jej wstać.
-Co z nimi zrobimy?
Spytał Naruto.
-Mam pomysł.
Dastan uśmiechną się cwanie pod nosem.

Chłopaki postawili wóz na koła i do środka wsadzili, związanych i nieprzytomnych rabusiów, razem z rudowłosą. Zaprzęgli jakoś konie, które przez cały ten czas były ukryte w lesie, zaraz koło drogi . Naruto napisał krótką wiadomość i przestraszył zwierzęta, które pobiegły w stronę Konohy.
- Muszę przyznać, że pomysł miałeś dobry.
Mówiąc to Deidara poczochrał Dastana po włosach. 
-Ruszajmy, mamy spore opóźnienie.
Lajones wstała z kamienia na którym aktualnie siedziała i ruszyła przed siebie, czyli w stronę przeciwną niż kierunek ich podróży. Deidara westchną i podszedł do Lajones, łapiąc ją za ramie i prowadząc w odpowiednią stronę. Uchiha zrobiła kilka kroków i potknęła się o kunai wystający z ziemi.
- W tym stanie to nie dojdziesz. Musiałaś użyć  mangekyo sharingan?
- Owszem musiałam. Żeby ci tyłka nieprzysmoliło.
Uśmiechnęła się pod nosem, a Dastan i Naruto zaśmiali się.
-Aleś ty zabawna. Mogłaś użyć tej nowej techniki.
-Jest jeszcze nie doszlifowana.
-Ale za to bezpieczniejsza niż Kamui.
Lajones westchnęła.
- Lepiej użyć najniebezpieczniejszej techniki, niż użyć czegoś, co może nie zadziałać.
-Przez nadużywanie Mangekyo w końcu na dobre stracisz wzrok.
-Być może.
Na tym rozmowa zakończyła się. Deidara zaproponował by polecieli na jednym z jego dzieł, natomiast Lajones się nie zgodziło, twierdząc, że wielki, gliniany ptak będzie przyciągał zbyt wiele uwagi. Dastan i Naruto postanowili nie wtrącać się do zażartej dyskusji.
-Aleś ty uparta!
-A ty upierdliwy!
Blondyn burkną coś pod nosem i wbrew decyzji Lajones stworzył glinianego stwora i powiększył go.
- Chłopaki wskakujcie.
Naruto i Dastan bez sprzeciwu wskoczyli na ptaka. Nie mieli ochoty iść taki kawał do siedziby na piechotę.Deidara nie zważając na sprzeciwy czarnookiej, przerzucił ją sobie przez ramię i wskoczył na glinianego stwora.

Zapadał zmrok. Lajones siedziała z przodu glinianego stwora, trzymana w ramionach Deidary.  Z tyłu Dastan i Naruto dyskutowali o czymś zaciekle.
-Szkoda, że nie możesz zobaczyć, jaki piękny mamy zachód słońca.
-Nie muszę. Mnie w zupełności wystarczy, to że tu jesteś Deidara.
Odchyliła do tyłu głowę, opierając ją o tors blondyna.
-Oj Tenshi... wiesz przecież, że zawsze przy tobie będę.
-Wiem, mój Artysto, wiem. Arigato
Deidara nachylił się i ją pocałował. Więź jaka powstała pomiędzy ta dwójka, była naprawdę silna. Nierozerwalna.
- Nie masz za co dziękować Tenshi.
- Oj mam.
Zaśmiała się.
- Zbliżamy się do Ame
Zakomunikował blondyn. Po chwili wylądowali przed siedzibą.

  Miną tydzień od podpisania Traktatu i Lajones planowała już kolejne posunięcia. Od tamtej pory, gdy tylko zostaje sama pojawia się jej drugie ja, zawsze w tej samej postaci. Uchiha przeglądała właśnie papiery i sporządzała notatki. Powoli zaczynała wcielać plan w życie. Teraz trzeba było, tylko wykonać jego najtrudniejszą część. Odnaleźć kamienie. Wiele tygodni zajęło jej znalezienie jakichkolwiek informacji o Amaranth. Pewnie gdyby nie pomoc Peina, niewiele informacji by zdobyła. Jednak niewiele było wzmianek o kamieniach. W prawdzie wzmianka o nich była w notesie, który Lajones kiedyś znalazła w bibliotece starej siedziby, a który tajemniczo później zaginą. Jak się okazało znajdował się on w szufladzie do której klucza brakowało. Lajones znalazła go przypadkowo, któregoś dnia, robiąc porządki. Nagle ktoś zapukał do drzwi gabinetu.
- Proszę.
Odezwała się, nawet nie odrywając się od pracy. Do gabinetu wszedł Pein.
- Chciałaś ze mną o czymś porozmawiać.
To było stwierdzenie. Na nic nie czekając zajął miejsce na krześle naprzeciwko Uchihy. Odłożyła długopis i zamknęła zeszyt z notatkami.
- Niedługo ruszam odnaleźć kamienie, których szukał ojciec. Zastąpisz mnie.
- Samej cie nie puszcze.
- Pein proszę cię... rozmawialiśmy już o tym.
 - Nie zapomnij, że obiecałem Madarze, że jeżeli jego już nie będzie, to mam się tobą zająć.
Lajones posmutniała na wspomnienie ojca.
- Nie wyślę nikogo innego.
Oznajmiła stanowczo.
- Więc weź czworo członków.
- Wiesz dobrze, że nie chcę nikogo narażać.
- To jest moja propozycja, Lajones. Nie zapomnij, że mimo wszystko odpowiadam za ciebie.
Młoda przywódczyni Brzasku westchnęła i wyprostowała się na krześle. Nawet nie wiedzieli, że są podsłuchiwani.
- Zastanowię się kogo ze sobą wezmę i dam ci znać.
Rudy skiną głową i wyszedł. Lajones przeglądnęła jeszcze kilka notatek i wszystkie ważne dokumenty zamknęła w szufladzie w biurku. Zamknęła je na klucz, który zawiesiła na szyi i dodatkowo zabezpieczyła go pieczęcią. Nie chciała by informacje tam zawarte wpadły w niepowołane ręce, zwłaszcza iż pewna osoba w organizacji aż zanadto lubiła wciskać nos w nie swoje sprawy. Karin. Lajones szczerze jej nie lubiła. Wstała od biurka i wyszła z gabinetu. Od razu udała się do swojego pokoju. Deidara robił właśnie jakieś szkice. Lajones padała na łóżko.
- Jestem wykończona.
Poskarżyła się. Deidara odwrócił się do niej przodem. Lajones podniosła się do siadu.
- Niedługo ruszam znaleźć te kamienie. Razem z Peinem ustaliliśmy, że mam wybrać czwórkę osób które wyruszą ze mną.
Deidara usiadł obok Lajones na łóżku.
- Wiesz, że idę z tobą?
Zaśmiała się i wtuliła w blondyna.
- Wiem o tym.
Deidara nachylił się i pocałował ją w usta. Nagle drzwi od pokoju otworzyły się i do środka weszli Sasori, Hidan i Itachi.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy?
Zaśmiał się siwy.
- O co chodzi?
- Zgłaszamy się jako ochotnicy, żeby wyruszyć z tobą na misję.
Oświadczył Sasori.
- I nie przyjmujemy odmowy.
Dodał Itachi.
- Z skąd wiecie?
Za chłopaków wynurzył się blond włosy chłopiec. Lajones westchnęła, ale nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się i wstała z łóżka.
- Jesteście pewni, że chcecie iść? Będzie naprawdę niebezpiecznie.
- Niebezpieczeństwo to moje drugie imię mała.
Hidan uśmiechną się po swojemu i uniósł lekko głowę.
- No dobra... skoro jesteście tego pewni, to powiadomcie resztę, że za 20 minut jest zebranie.
Po chwili chłopaki wyszli tak samo szybko, jak weszli.

W salonie zgromadzili się wszyscy członkowie Akatsuki. Lajones weszła do pomieszczenia i nie owijając w bawełnę rozpoczęła zebranie. Powiadomiła wszystkich o misji i o tym, że podczas jej nieobecności Pein będzie zajmował się organizacją.
- Jakieś pytania?
- Kiedy ruszamy?
Spytał Hidan rozwalając się na kanapie.
- Daję wam trzy dni na przygotowania, czwartego ruszamy.
Zebranie zakończyło się. Uchiha wysłała jeszcze kruka do Konohy. Z godnie z umową mają wzajemnie powiadamiać siebie o posunięciach. Jeszcze tego samego dnia, ten sam kruk przyniósł odpowiedz, która mimo wszystko nie zachwyciła Lajones. Kira, miał ruszyć z nimi. Lajones od razu powiadomiła o tym resztę. Niebyli z tego zadowoleni, zwłaszcza Deidara.

Weszła do łazienki, rozebrała się i weszła pod prysznic. Odkręciła kurek i ustawiła letnią wodę. Oparła czoło o zimne kafelki i przymknęła oczy wyrównując oddech. Czuła każdą kroplę która spływała po jej ciele. Umyła się i zakręciła wodę. Ubrała się i przed lustrem zaczęła suszyć włosy. Gdy skończyła, dostrzegła za sobą dziewczynkę.
- Dawno cie nie było.
- Tęskniłaś?
Uśmiechnęła się po swojemu.
- Nie... niespecjalnie.
Lajones odwróciła się w jej stronę i oparła się o zlew. Przymrużyła oczy.
- Znowu masz zamiar mnie denerwować?
Ostatnim razem kiedy mała demonica się pojawiła, Uchiha miała okazję przekonać się, że nie może zrobić jej krzywdy. Dziewczynka zaśmiała się upiornie, podeszła do Lajones i złapała jej prawą rękę, unosząc, i odwracając wierzchem dłoni. Przyłożyła do niej swoją dłoń.
- Zapominasz kim jesteś... to ci pomoże zapamiętać.
Lajones miała wrażenie, że ktoś wypala jej dziurę w ręce. Z syknięciem zabrała dłoń i wsadziła pod zimną wodę. Ból był niemal nie do wytrzymania. Razem z wodą spływała krew. Spojrzała na dłoń, na której pojawił się pentagram... taki sam jaki pojawia się podczas jej przemiany. Z szafki pod zlewem wyjęła bandaż i owinęła nim dłoń. Usiadała na podłodze przyciskając do siebie rękę. Z jej akompaniamentami bólu zlewał się okrutny śmiech małej demonicy.
- Spierdalaj...
Warknęła na demonicę i ta po chwili rozpłynęła się w powietrzu, dalej się śmiejąc. Lajones podniosła się z ziemi i weszła do pokoju. Deidara leżał na płużku. Uchiha położyła się obok i wtuliła w blondyna.
- Lajones, coś się stało?
Spytał zmartwionym głosem. Przycisnęła dłoń, która bolała niemiłosierni, do piersi.
- Ne... wszystko w porządku.

Nadszedł dzień misji. Kira zeszłego wieczoru przybył do siedziby. Trwały ostatnie przygotowania. Lajones w swoim gabinecie chowała jeszcze zwoje. Sprawdziła po raz kolejny czy wszystko ma i opuściła pomieszczenie. Zeszła na dół, gdzie wszyscy już byli.
- Gotowi?
Pokiwali twierdząco głowami. Lajones skinęła głową i zwróciła się do Peina.
- Pilnuj Dastana i zajmij się jego treningiem pod moją nieobecność. Co do reszty daję ci wolną rękę.
- O nic nie musisz się martwić. Powodzenia.
Skinęła lekko głową.
- Ruszamy.
Szóstka osób opuściła siedzibę i skierowała się do głównej bramy Ame. Za nią ruszyli w stronę gór.Czekała ich długa i niebezpieczna podróż w nieznane.




W końcu!!
Szczerze nie mogłam się już doczekać tej misji. Obiecuję, że następne rozdziały będą lepiej napisane..
Cuż... pisanie zaczyna mnie już męczyć... jednak nie mam zamiaru z tego zrezygnować, a przynajmniej do czasu kiedy zakończę opowiadanie o Lajones..







1 komentarz:

  1. wiem jak to jest być zmęczonym... Pracuję nad Historią Yuuki i to mnie wypruwa doszczętnie ._.

    Ale co do rozdziału, też nie mogłam się doczekać, bo umieram z ciekawości jak to będzie i nie mogę siędoczekać tego co dotyczy jednej osoby.... XD Pisz mi tam :D

    OdpowiedzUsuń