Było wczesne popołudnie,
pogoda była piękna. Lajones i Hidan wracali z treningu. Jakimś cudem
młodszej Uchiha udało się wyciągnąć siwego na trening, na świeżym
powietrzu. Szli w milczeniu.
Lajones spojrzała w niebo.Nagle rozbolała ją głowa. Zebranie. Usłyszała głos Peina, po czym ból minął.
- Jak ja nie cierpię gdy on to robi!
Mruknęła nie zadowolona. Hidan nic nie odpowiedział tylko zaśmiał się i ruszył przed siebie.
- Hidan?
- Hymm?
-Ścigamy się?
Jashinista zatrzymał się i spojrzał z dziwną miną na dziewczynę.
- A co ja dziecko?
- Tak w ramach treningu.
- Jeszcze Ci mało?
Uchiha uśmiechnęła się
-Ty to lubisz mnie dręczyć.
- A tam zaraz dręczyć.
- Dobra,ale jeśli wygram zmywasz jutro za mnie gary.
- OK!! Jeśli ja wygram to przez cały tydzień gotujesz za mnie obiady!
-Zgoda!
Krzyknęli równo
Dwójka shinobi biegiem ruszyła w stronę organizacji. Lajones wskoczyła na drzewo i zaczęła skakać z gałęzi na gałąź. Minimalnie wyprzedziła Hidana. Nagle przed czarnooką wbił się kunai. Lajones spojrzała w duł na Hidana, który posłał jej jeden ze swoich łobuzerskich uśmieszków.
Chłopak posłał dziewczynie oczko i znów zaczął biec.
- Chcesz grać nie czysto? Niech będzie.
Mruknęła do siebie odpinając od pasa ostrze. Rozwinęła je i zamachnęła się kilka razy. Broń oplotła jakąś gałąź.Lajones skoczyła (i leciała jak tarzan na lianie xD dop.ut.)
-Eeee! Hidaan!!
Krzyknęła, siwy staną i odwrócił się. I to był jego błąd. Lajones wpadła na niego powalając chłopaka na ziemię. Sama wylądowała lekko obok zdezorientowanego jashinisty.
-Szykuj menu na najbliższy tydzień.
Lajones
zaśmiała się i pobiegła przed siebie. Hidan w tym czasie zdążył
pozbierać się.Uchiha znów wskoczyła na drzewo i zaczęła skakać z jednego
na drugie. Dziewczyna odbiła się od jednej z gałęzi i zasłoniła twarz
rękoma, chroniąc ją przed mniejszymi gałązkami. Czarnooka lekko
wylądowała na polanie przed siedzibą. Nagle tuż obok niej przebiegł
Hidan.
- Chyba nie myślałaś, że się tak łatwo mnie pozbędziesz?!
Lajonesz szybko dogoniła jashinistę. Biegli obok siebie podkładając sobie wzajemnie nogi śmiejąc się przy tym głośno. Lajones wykonała pieczęć i skała, która zasłaniała wejście do organizacji przesunęła się. Dwójka shinobi wpadła do organizacji. Lajones i Hidan biegli korytarzem na wzajem się popychając. Salon był za zakrętem. Lajones już miała wbiec do pomieszczenia, gdy Hidan nagle złapał dziewczynę za kołnierz płaszcza. Czarnooka z hukiem upadła na ziemię. Jashinista spokojnie wyminą dziewczynę. Uchiha nie dała za wygraną. Złapała Hidana za kostkę i teraz ten runą na ziemię. Lajones na czworaka przeszła obok kolegi i ten znowu złapał ja za nogę. Dziewczyna niechcący (chcący^ _ ^ dop.aut.) kopnęła Hidana prosto w nos.
-Kurwa!!
- Chyba nie myślałaś, że się tak łatwo mnie pozbędziesz?!
Lajonesz szybko dogoniła jashinistę. Biegli obok siebie podkładając sobie wzajemnie nogi śmiejąc się przy tym głośno. Lajones wykonała pieczęć i skała, która zasłaniała wejście do organizacji przesunęła się. Dwójka shinobi wpadła do organizacji. Lajones i Hidan biegli korytarzem na wzajem się popychając. Salon był za zakrętem. Lajones już miała wbiec do pomieszczenia, gdy Hidan nagle złapał dziewczynę za kołnierz płaszcza. Czarnooka z hukiem upadła na ziemię. Jashinista spokojnie wyminą dziewczynę. Uchiha nie dała za wygraną. Złapała Hidana za kostkę i teraz ten runą na ziemię. Lajones na czworaka przeszła obok kolegi i ten znowu złapał ja za nogę. Dziewczyna niechcący (chcący^ _ ^ dop.aut.) kopnęła Hidana prosto w nos.
-Kurwa!!
Krzykną
łapiąc się za nos. Lajones zaśmiała się i weszła do salonu gdzie
zgromadzone było już całe Akatsuki. Wszyscy z rozbawieniem przyglądali
się dwójce.
-Ohayo!!
Przywitała się ze wszystkimi i zajęła swoje miejsce pomiędzy Deidarą i Sasorim. Hidan wgramolił się do kuchni z krwawiącym nosem i podbitym okiem, i ziają wolne miejsce.
- Skoro są już wszyscy, możemy zacząć to nieszczęsne zebranie.
Zaczął Madara.
- Misje na najbliższy tydzień.Itachi i Kisame. W okolicy kręci się ANBU. Znaleźć i zlikwidować.Kakuzu i Hidan. Jeden z naszych "kretów" z Suna postanowił obrócić się przeciwko nam. Musicie go zlikwidować. Ruszacie za godzinę. Sasori i Deidara. Idziecie do Kiri po pewien ważny zwój.Przyprowadzicie mi również jego właściciela ŻYWEGO! Lajones idzie z wami.
Czarnooka uśmiechnęła się pod nosem. Madara rozdał wszystkim papiery i ogłosił koniec zebrania. Wszyscy zaczęli opuszczać pomieszczenie.
- Za godzinę chcę widzieć waszą dwójkę przed siedzibą. I radzę się nie spóźnić... Nie znoszę czekać.
Rzucił Sasori wstając z kanapy.
- Czasem mamgo dość.
Mruknęła Lajones.
- Ja też, un.
- Dobra choć,trzeba się spakować.
- Nie chce mi się, un.
- Leń!Wstaniesz sam czy mam ci pomóc?
Spytała Uchiha krzyżując ręce na piersi.
- Dobra sam się prosiłeś!
Dziewczyna złapała blondyna za rękę i pociągła. Lecz ten ani drgną z kanapy.
-Deidara, rusz się noo...
Blondyn zaśmiał się i wstał w końcu.Co prawda z jednej strony nie chciało mu się iść na tą misję,ale z drugiej cieszył się, że czarnooka idzie z nim. Nigdy nie sądził, że zaprzyjaźni się z kimś z Uchiha, a jednak. Ta dziewczyna pokazała mu jak cieszyć się życiem. Jest tak naprawdę pierwszą osobą która go zaakceptowała i nie uciekła z krzykiem na widok jego ust na dłoniach. Wręcz przeciwnie wydawała się być tym zafascynowana. Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciółki.
-Dei... wróć na ziemię.
- Hmm?
- Dobra nie ważne, czekaj tu na mnie.
I Lajones zniknęła w swoim pokoju. Deidara uśmiechną się do siebie i wszedł do swojego pokoju.
Lajones wyciągnęła z szafy torbę i zaczęła się pakować. Gdy skończyła zapieczętowała ją w zwoju. W tym czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Gotowa, un?
- Prawie.
Czarnooka wyjęła z szafy płaszcz i zarzuciła go na ramiona do kieszeni schowała zwój, a do ręki wzięła sakkat. Dwójka shinobi ruszyła w stronę wyjścia. Przed siedzibą czekał już Sasori. Lalkarz był nieco zirytowany.
- Nareszcie!
Mrukną i ruszyli w drogę.
Szli już dobre kilka godzin. Słońce chyliło się ku zachodowi. Lajones miała dość.
-Ohayo!!
Przywitała się ze wszystkimi i zajęła swoje miejsce pomiędzy Deidarą i Sasorim. Hidan wgramolił się do kuchni z krwawiącym nosem i podbitym okiem, i ziają wolne miejsce.
- Skoro są już wszyscy, możemy zacząć to nieszczęsne zebranie.
Zaczął Madara.
- Misje na najbliższy tydzień.Itachi i Kisame. W okolicy kręci się ANBU. Znaleźć i zlikwidować.Kakuzu i Hidan. Jeden z naszych "kretów" z Suna postanowił obrócić się przeciwko nam. Musicie go zlikwidować. Ruszacie za godzinę. Sasori i Deidara. Idziecie do Kiri po pewien ważny zwój.Przyprowadzicie mi również jego właściciela ŻYWEGO! Lajones idzie z wami.
Czarnooka uśmiechnęła się pod nosem. Madara rozdał wszystkim papiery i ogłosił koniec zebrania. Wszyscy zaczęli opuszczać pomieszczenie.
- Za godzinę chcę widzieć waszą dwójkę przed siedzibą. I radzę się nie spóźnić... Nie znoszę czekać.
Rzucił Sasori wstając z kanapy.
- Czasem mamgo dość.
Mruknęła Lajones.
- Ja też, un.
- Dobra choć,trzeba się spakować.
- Nie chce mi się, un.
- Leń!Wstaniesz sam czy mam ci pomóc?
Spytała Uchiha krzyżując ręce na piersi.
- Dobra sam się prosiłeś!
Dziewczyna złapała blondyna za rękę i pociągła. Lecz ten ani drgną z kanapy.
-Deidara, rusz się noo...
Blondyn zaśmiał się i wstał w końcu.Co prawda z jednej strony nie chciało mu się iść na tą misję,ale z drugiej cieszył się, że czarnooka idzie z nim. Nigdy nie sądził, że zaprzyjaźni się z kimś z Uchiha, a jednak. Ta dziewczyna pokazała mu jak cieszyć się życiem. Jest tak naprawdę pierwszą osobą która go zaakceptowała i nie uciekła z krzykiem na widok jego ust na dłoniach. Wręcz przeciwnie wydawała się być tym zafascynowana. Z zamyślenia wyrwał go głos przyjaciółki.
-Dei... wróć na ziemię.
- Hmm?
- Dobra nie ważne, czekaj tu na mnie.
I Lajones zniknęła w swoim pokoju. Deidara uśmiechną się do siebie i wszedł do swojego pokoju.
Lajones wyciągnęła z szafy torbę i zaczęła się pakować. Gdy skończyła zapieczętowała ją w zwoju. W tym czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę.
- Gotowa, un?
- Prawie.
Czarnooka wyjęła z szafy płaszcz i zarzuciła go na ramiona do kieszeni schowała zwój, a do ręki wzięła sakkat. Dwójka shinobi ruszyła w stronę wyjścia. Przed siedzibą czekał już Sasori. Lalkarz był nieco zirytowany.
- Nareszcie!
Mrukną i ruszyli w drogę.
Szli już dobre kilka godzin. Słońce chyliło się ku zachodowi. Lajones miała dość.
-Sasori no Danna. Zrobimy postój?
Spytała po chwili.
-Niedaleko jest polana. Tam się zatrzymamy i spędzimy noc.
Lajones
i Deidara odetchnęli z ulgą.Oboje mieli dość całodniowego marszu.
Przeszli 10 minut drogą i skręcili na leśną ścieżkę. Przeszli jeszcze
kilka metrów i znaleźli się na niewielkiej polanie.
-Idę po drewno.
Powiedziała Uchiha zdejmując płaszcz i przeciągnęła się leniwie.
-Pomogę ci, un.
Szli w milczeniu co chwilę zatrzymując się by podnieść drewno z ziemi.
-Lajones?
-Hmm?
-Zastanawiałaś się kiedyś, jak by to było poza Akatsuki?
-Jakoś se nie wyobrażam życia, bez tych idiotów. W końcu „tworzymy jedną, wielką dziwną rodzinę”,jak to powiedział Hidan.
Deidara nie wytrzymał i wybuchł niekontrolowanym śmiechem.
Lajones
zaśmiała się pod nosem i spojrzała w górę. Na sklepieniu zaczęły
pojawiać się pierwsze gwiazdy. Nawet nie zauważyli kiedy zrobiło się
ciemno.
-Wracajmy, un.
-Dobry pomysł.
Po kilku minutach znaleźli się z powrotem w obozowisku. Lajones rozpaliła ognisko i cała trójka zjadła kolację.
-Dobra chłopaki, gomen ale ja idę lulu.
Dziewczyna opatuliła się swoim śpiworem i nie wiedząc kiedy zasnęła. Po chwili również Deidara udał się do krainy snów. Tylko Sasori nie spał. Nie potrzebował snu. Czasem żałował że przerobił swoje ciało na marionetkę. Spojrzał w niebo. Westchną cicho i jego spojrzenie powędrowało na dwójkę młodych shinobi. Zazdrościł im tego, że mają siebie nawzajem. On nigdy nie miał przyjaciela, osoby na której mógłby polegać.Westchną po raz kolejny. Oparł głowę na dłoni i przyglądał się płomieniom tańczącym w ognisku.
Dziewczyna opatuliła się swoim śpiworem i nie wiedząc kiedy zasnęła. Po chwili również Deidara udał się do krainy snów. Tylko Sasori nie spał. Nie potrzebował snu. Czasem żałował że przerobił swoje ciało na marionetkę. Spojrzał w niebo. Westchną cicho i jego spojrzenie powędrowało na dwójkę młodych shinobi. Zazdrościł im tego, że mają siebie nawzajem. On nigdy nie miał przyjaciela, osoby na której mógłby polegać.Westchną po raz kolejny. Oparł głowę na dłoni i przyglądał się płomieniom tańczącym w ognisku.
Lajones wstała wcześnie.Wygramoliła się ze śpiwora i podeszła do Sasoriego, który grzebał coś w Hiruko.
-Konnichiwa, Sasori noDanna.
Przywitała się półszeptem żeby nie obudzić śpiącego jeszcze blondyna.
Przywitała się półszeptem żeby nie obudzić śpiącego jeszcze blondyna.
-Konnichiwa.
Odpowiedział
nie odrywając się od swojej pracy. Lajones zjadła śniadanie i złożyła
śpiwór.Spojrzała w niebo. Dziś pogoda była pochmurna.
-Lajones, obudzi tego śpiocha.
Polecił jej lalkarz.
-Hai, hai.
Dziewczyna
przykucnęła obok przyjaciela. Chwilę przyglądała się śpiącemu
blondynowi.Chłopak miał lekko rozchylone usta. Blond włosy rozsypały się
dookoła jego głowy. Prawą rękę położoną miał na czole. Aleon słodko śpi.Pomyślała i uśmiechnęła się do swoich myśli.
-Deidara, wstawaj.
Żadnej reakcji.
-Deidara.
Szturchnęła
chłopaka w ramię, ten tylko zaczął mamrotać coś niewyraźnie i obrócił
się na bok. Lajones powoli zaczęła tracić cierpliwość.
-Deidara, wstawaj do cholery!
-Jeszcze pięć minut, un.
-Nie no! Ja kurwicy dostanę! WSTAWAJ!!!
Warknęła.
-Dobra, już wstaję.
Po kilkunastu minutach ruszyli w dalszą drogę.
Wieczorem
trzypostacie w czarnych płaszczach w czerwone chmurki przekroczyły
bramę Kirigakure. Ulice były opustoszałe i spowite gęstą mgłą.Od czasu
do czasu powiał delikatny wiatr, który wprawiał w ruch dzwoneczki
doczepione do sakkatów przybyszy. Skręcili w jakąś uliczkę i zatrzymali
się przed niewielkim hotelem. Weszli do środka. Sasori podszedł do
recepcjonistki, która drżała ze strachu. Lajones bawiło to, ze ludzie
tak bardzo boją się Akatsuki. Sasori szepną coś do kobiety, zapłacił i
wrócił z powrotem do towarzyszy i podał im klucz. Bez słowa weszli po
schodach na pierwsze piętro.
-Za godzinę u mnie.
Mrukną
Sasori i znikną w swoim tymczasowym lokum. Po chwili i Deidara znikną
za drzwiami. Lajones nie zastanawiając się dłużej przekręciła klucz w
zamku i weszła do środka. Pokój był duży w jasnych kolorach. Pod jedną
ze ścian stała szafa dalej jakaś komoda i łózko. Uchiha zauważyła
kolejne drzwi zapewne do łazienki. Przekręciła klucz w zamku zamykając
drzwi. Zdjęł apłaszcz, który rzuciła na łóżko. Weszła do
łazienki.Pomieszczenie to wyłożone było białymi kafelkami. Na zlewie
stał szampon i żel pod prysznic. Uchiha bez namysłu rozebrała się i
weszła pod prysznic. Letnie krople wody idealnie łagodziły zmysły. Po
jakiś 40 minutach wyszła i ubrała się. Lajones spojrzała na zegarek
który wisiał na ścianie.
-Mam jeszcze 20 minut.
Mruknęła
i z wcześniej odpieczętowanej torby wyciągnęła szczotkę. Rozczesanie
włosów trochę jej zajęło. W końcu wyszła z pokoju. Podeszła do drzwi
naprzeciwko i zapukała. Gdy usłyszała pozwolenie weszła do środka. W
pokoju był już również Deidara.
-Skoro już jesteś omówimy szczegóły naszej misji.
Zaczął Sasori.
-Nasz cel to Fugi Sumika. Ma w posiadaniu zwój, który przyda się w pieczętowaniu biju.
Lajones uważnie przyjrzała się zdjęciu mężczyzny. Miał nie więcej niż 25 lat, rude włosy i złote oczy.
-Złapiemy go jutro, gdy wyjdzie poza teren Kiri.
-Z skąd mamy mieć pewność, że opuści teren wioski?
-O to się nie martw
Lajones smacznie spała. Jej sen przerwało natrętne pukanie do drzwi.
Dziewczyna przeklęła i wstała. Podeszła do drzwi i odtworzyła je. W
progu stała młoda kobieta z białymi włosami i szmaragdowymi oczami.
Kobieta wyglądała na przestraszoną.
-Czego?
Warknęła czarnooka.
-P – przepraszam, a – ale pani towarzysze kazali przekazać, żeby pani zeszła na dół.
-Przekaż im, że będę za 10 minut.
Mruknęła
i zamknęła drzwi. Ziewnęła i przeczesała ręką długie, kruczoczarne
włosy. Szybko się ubrała i zeszła na dół.W hotelowym barze (nie
wiedziałam jak to nazwać, ale wszyscy wiemy o co chodzi odp.aut.) od
razu dostrzegła swoich towarzyszy. Podeszła do nich i usiadła obok
blondyna.
-Oi
Przywitała się.
-Cześć.
Odpowiedział
Deidara. Po śniadaniu wrócili na górę, spakowali się i opuścili hotel.
Kilka minut później, niepostrzeżenie opuścili Kiri.
Jak zawsze okolice Kiri spowite były mgłą. Rudowłosy mężczyzna szedł
drogą w towarzystwie czwórki ANBU. Jego misją było przekazanie zwoju
Konoha i umieszczenie go w bezpiecznym miejscu.Żadne z nich nie
przewidziało tego ca zaraz miało się wydarzyć.Piątka shinobi nagle
zauważyła postać, która siedziała na głazie. Jeden z ANBU rozpoznał
płaszcz charakterystyczny dla Akatsuki.
-Podaj swoją tożsamość!
Krzykną jeden z zamaskowanych.
-Nie widzisz, że to Akatsuki, idioto!!!
Warkną
rudy. Postać wstała i zaczęła iść w ich kierunku, w ręce niebezpiecznie
błysnęła katana. Postać zrobiła jeszcze kilka kroków i zniknęła,
pojawiła się za rudym przykładając mu katanę do szyi. Fugi poczuł
przyjemny zapach kobiecych perfum,co go dziwiło. ANBU wyjęli broń, chcąc
zaatakować.
-Ani drgnąć, bo go zabiję.
Rozbrzmiał
delikatny kobiecy głos. Dziewczyna dostała mocny cios w brzuch. Nie
spodziewała się tego. Mężczyzna błyskawicznie dobył swojej katany i
zaatakował. Czarnooka zrzuciła sakkat z głowy i sparowała cios. W tym
czasie do ataku ruszyli pozostali. Oczy dziewczyny rozbłysły szkarłatem i
jeden z ANBU padł nieprzytomny na ziemię. Pozostali zawahali się.
-Uchiha?! To... to nie możliwe!! Przecież wszyscy nie żyją!!
-A to ci psikus!
Zaśmiała
się Lajones i wprowadziła atak. W końcu dziewczyna przestawała dawać
sobie radę. Jeden przeciwnik to miodzio, ale pięciu to zbyt wiele.
-Przydałaby się pomoc!!
Krzyknęła, a w stronę przeciwników poleciało kilka glinianych ptaków.
-Katsu!!
Wybuch
od razu powalił przeciwników. Został tylko rudzielec. Jego mina mówiła
sama za siebie, był przerażony. Z ukrycia wyszli Deidara i Sasori.
-Czego chcecie?
Spytał drżącym głosem. Blondyn uśmiechną się.
-Dobrze wiesz, un.
Fugi
odruchowo dotkną miejsca gdzie przyczepiony miał zwój, ale go tam nie
było. Lajones podniosła rękę w której trzymała zwój i uśmiechnęła się
słodko. Mężczyzna rzucił się na czarnooka,ale szybko został powstrzymany
przez Sasoriego. Lalkarz wstrzykną coś rudemu i ten po chwili stracił
przytomność.
-Zwiążcie go.
Rozkazał Sasori. Jak kazał tak zrobili. Lalkarz oplótł ogonem Fugiego i ruszyli w drogę powrotną do siedziby.
Zapadał wieczór, więc zrobili postój. Lajones rozpaliła ognisko.
Sasori gdzieś polazł, a Deidara poszedł po drewno. Uchiha zaczęła
przyglądać się chłopakowi. Z tą rudą czupryną przypominał jej Peina.
Fugi zaczął się budzić. Czarnooka wstała i wyciągnęła z torby butelkę z
wodą. Podeszła do chłopaka,który nerwowo rozglądał się na wszystkie
strony. W końcu jego spojrzenie zatrzymało się na delikatnej postaci
dziewczyny, która stała przed nim. Przez chwilę zastanawiał się czy jet
prawdziwa,czy ma omamy z powodu środku który mu wstrzyknięto.
-Chcesz wody?
Spytała
czarnooka. Fugi kiwną twierdząco głową. Dziewczyna pomogła mu się napić
i wróciła na swoje poprzednie miejsce przy ognisku.
-Jak ci na imię?
Spytał rudzielec.
-Myślę, że to nie ma znaczenia.
Odpowiedziała spokojnie.
-Powiedz mi co tak piękna istota, robi wśród morderców.
-Nie nazywaj ich tak.
-Ale to prawda.
-Znasz powiedzenie „Nie oceniaj książki po okładce”?
-Znam.
Zapadła
cisza, którą przerywało jedynie strzelanie gałęzi w ognisku. W końcu
pojawił się Deidara. Blondyn zaczepił się płaszczem o jakieś gałęzie i
zaczął się szarpać co tylko pogorszyło sytuację.
Uchiha zachichotała.
-Kuso!
Zaklną głośno.
-Oj nie szarp tak.
Powiedziała
Lajones uśmiechając się i podeszła do chłopaka odplątując jego płaszcz.
Wyprostowała się. Stali bardzo blisko siebie. Ich twarze dzieliły
centymetry. Lajones wpatrywała się w lazurowe oczy chłopaka (lub jak kto
woli oko xD dop.aut). Spojrzenie blondyna potoczyło się na malinowe
usta dziewczyny. Nagle zapragną mieć ją tylko dla siebie, chronić ją
przed wszystkimi niebezpieczeństwami. Zapragną skosztować jej pełnych,
malinowych ust. Pewnie by to zrobił, gdyby nie pojawił się Sasori.
Lajones usiadła na swoim miejscu przy ognisku. Deidara dorzucił do ognia
i usiadł obok dziewczyny. Milczeli, żadne z nich nie miało odwagi się
odezwać.
-Co wy tak cicho siedzicie dzisiaj? Pokłóciliście się?
Spytał lalkarz. Fugi tylko prychną w odpowiedzi.
-Cicho tam!!
Warknęła czarnooka. Deidara powiedział standardowe „dobranoc”i w chwilę później spał.
-A ty spać nie idziesz?
-Nie jestem zmęczona Danna.
-W takim razie ja idę na zwiad, a ty pilnuj więźnia.
-Hai.
Lajones
miała czas na przemyślenia. Co tak naprawdę czuje do Deidary? Przyjaźń?
To na pewno... ale czy coś więcej...?Westchnęła. Gdyby nie Sasori
pewnie by się pocałowali. W głębi duszy dziękowała Dannie, że przyszedł.
Poczuła na sobie spojrzenie rudzielca i dopiero wtedy uświadomiła
sobie, że cały czas ją obserwuje. Lajones spojrzała na więźnia. Ten
uśmiechał się ironicznie. Wkurzało ją to.
-Co się gapisz?
-A tak sobie, nie wolno?
-Wkurwiasz mnie wiesz?
-Ile masz lat? 15, 16?
-No i się doigrałeś...
Czarnooka
wstała i wolnym krokiem podeszła do mężczyzny. Kucnęła,tuż przy nim.
Fugi przez chwilę wpatrywał się w czerń tęczówek dziewczyny. Lajones
zamknęła oczy i gdy odtworzyła je ponownie,rozbłysną w nich sharingan.
Fugiego przeszły nieprzyjemne dreszcze.
-Te... oczy.
-Już nie jesteś taki pewny siebie, co? Fugi?
Zadrwiła.
-Kolorowych koszmarów.
Mruknęła. Rudy stracił przytomność. Lajones wstała i przeciągnęła się.
-Przynajmniej ciszej będzie.
Uchiha rozłożyła swój śpiwór i udałą się do krainy morfeusza.
Nazajutrz wstali wcześniej i wyruszyli w dalszą drogę. Podróż
przebiegła w miarę spokojnie, poza marudzeniami Sasoriego, że musi nieść
w ciąż nieprzytomnego rudzielca. Wieczorem byli na miejscu.Od razu
skierowali się do gabinetu Lidera. Zapukali, po usłyszeniu pozwolenia
weszli do gabinetu. Madara jak zawsze wypełniał jakieś papiery.
-Szybko wam poszło.
-Jak widać Otousan.
Lajonesu śmiechnęła się.
-Hidan!!
Krzykną brunet. W chwilkę później w gabinecie zjawił się jashinista.
-Wzywałeś Liderze?
-Tak. Zabierz naszego więźnia do lochu.
-Robi się Liderze!
Chłopak
przerzucił sobie Fugiego przez ramię i znikną za drzwiami. Sasori zdał
raport z misji i opuścili gabinet. Lajones od razu udała się do kuchni. W
pomieszczeniu spotkała Itachiego, Kisame i Zetsu. Ten ostatni rozmawiał
z kwiatkiem w wazonie, Kisame nabijał się z Rosiczki, a Itachi jak
zawsze siedział z poważną miną.
-Oi!
Przywitała
się brunetka. Podeszła do lodówki i zrobiła sobie dwie kanapki z żółtym
serem i pomidorem, po czym zajęła miejsce obok kuzyna i zaczęła jeść.
Nagle po siedzibie rozniósł się wrzask, a później wściekły krzyk Hidana.
-Tobi!Zabiję cie!
W chwilę później do kuchni wpadł zamaskowany chłopak, a zanim wściekły jashinista umazany farbkami.
-Tobi przeprasza! Tobi nie chciał!
-Zamknij się idioto!
Maskman zaczął uciekać przed Hidanem. Obaj biegali wokół stołu,krzycząc przy tym.
Uchiha
mając dość słuchania krzyków towarzyszy wymknęła się z kuchni i poszła
do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic i udała się do krainy
morfeusza.
Nazajutrz
obudziła się dość późno. Wstała, ubrała się i poszła na śniadanie. Po
posiłku wróciła z powrotem do pokoju. Położyła się na łóżko. Nagle ktoś
zapukał.
-Proszę.
-Oi,co porabiasz, un?
-Nic,nudzę się.
-Idziemy się przejść?
Zaproponował blondyn.
-Czemu nie.
W
chwilę później oboje szli lasem w tylko sobie znanym kierunku.Tego dnia
pogoda była piękna. Szli w ciszy, wsłuchując się w świergot ptaków i
szum drzew.
-Deidara,zastanawiałeś się jak to będzie, gdy świat już będzie nasz?
-Hmm.
Blondyn zamyślił się.
-Mam co do tego pewne wątpliwości, un.
-Wątpliwości?
Zdziwiła się Uchiha.
-Nie
uważasz, że to trochę szalone? To całe łapanie ogoniastych.Nawet jeśli
uda nam się zdobyć świat to przecież ludzie mogą zacząć się buntować. W
końcu wszyscy maja nas za przestępców.
Lajones nie odpowiedziała. Zamyśliła się. Może Deidara ma rację?Nie! Uda ma się! To będzie koniec wojen!
Westchnęła
i spojrzała w niebo obserwując ptaka wzbijającego się w powietrze.
Nagle jej uwagę coś przykuło. Wyczuła bardzo silną chakrę.
-Deidara,czujesz?
-Tak,un.
Lajones chwyciła rękojeść katany. Deidara przygotował kilka wybuchowych figurek. Znów te nie przyjemne uczucie.
-Otaczają nas, un.
Dwójka
przyjaciół stanęła do siebie plecami. W ich stronę poleciało kilka
kunai. Oboje z dziecinną łatwością ominęli ostrza. Z lasu wyłoniła się
garstka shinobi. Jeden z nich szczególnie przykuł uwagę młodej Uchihy.
Wysoki, czarnowłosy mężczyzna o bladej karnacji i oczach jak u węża,
opierał się o drzewo z szyderczym uśmiechem na twarzy.
-Orochimaru...
Syknęła.Dobrze
go pamiętała. Jako małe dziecko bała się go. Teraz ma ochotę rzucić się
na niego za to, że zdradził Akatsuki. Doskonale również pamiętała jak
próbował pokonać Itachiego iprzejąć jego ciało.
-Witaj Lajones.
Wysyczał.
-Czego chcesz?
-Informacji moja droga.
-Od nas ich nie dostaniesz, un!
Krzykną wściekły blondyn.
-Od ciebie Deidara nie chcę nic.
Odpowiedział
wężowaty nie spuszczając młodej Uchihy z oczu. Lajones uaktywniła
sharingan. Orochimaru uniósł rękę w górę i pstrykną palcami.Jego ludzie
rzucili się na dwójkę młodych członków Akatsuki.Lajones machnęła kilka
razy kataną, Deidara zdetonował kilka bomb i było po wszystkim.
-Imponujące...
mrukną do siebie wężowaty.
-Ale mam jeszcze jedną niespodziankę.
W
tym momencie do uszu dwójki przyjaciół dobiegł nieprzyjemny dźwięk
iskrzącego się prądu. Lajones zauważyła bruneta który zeskoczył z drzewa
i leciał w prost na Deidarę. W ręce chłopaka iskrzyło się
niebezpiecznie chidori. Czarnooka dobiegła do przyjaciela odpychając go
na bok. Sama stworzyła z chakry barierę, która idealnie zablokowała cios
bruneta. Chakra Lajones miała nietypowy czarny kolor. Wszystko działo
się jak w zwolnionym tempie. Lajones spojrzała napastnikowi w oczy w
celu unieszkodliwienia go swoim sharinganem. Ku jej zdziwieniu w oczach
bruneta ujrzała te same keken genkai. Już wiedziała kim jest chłopak.
-Sasuke...
Szepnęła. Sasuke użył przeklętej pieczęci i z jego ramion wyrosły skrzydła.
-Deidara wycofaj się!
Krzyknęła odskakując.
-Nie! Nie zostawię cię, un!
Nie odpowiedziała tylko zaczęła składać szereg skomplikowanych pieczęci.
-Miałam nadzieję, że nie będę musiała tego używać, ale widzę,ze nie mam wyjścia.
Mruknęła
i złożyła ręce jak do modlitwy. W tym momencie ciśnienie powietrza jak
by spadało. Wokół dziewczyny zaczęła pojawiać się czarna chakra. Na
plecach chakra zaczęła formować wielkie skrzydła, jak u kruka. Na ustach
dziewczyny zagościł szyderczy uśmiech.
-To nie możliwe! Ona nie może być...!
Orochimaru
nie dokończył bo młoda Uchiha w błyskawicznym tempie leciała w jego
stronę z ostrą kataną w ręce. Już miała zadać cios, ale silne uderzenie
cisnęło nią o najbliższe drzewo.Lajones powoli osunęła się na ziemię
przybierając normalną formę. Wszystko jej wirowało. Słyszała stłumiony
krzyk Deidary,wybuch, dźwięk metalu uderzającego o metal, a później
cisza i ciemność, która oplotła ją ze wszystkich stron. Straciła
przytomność. Deidara ze wszystkich sił próbował ochronić nieprzytomną
przyjaciółkę. Z znikąd zaczęło przybywać coraz więcej ludzi wężowatego.
-Kurwa!!
Przeklną
śląc kolejne bomby w stronę wrogów. Blondyn był ranny,zmęczony i
kończyła mu się glina. Nagle tuż obok niego przemknęła kosa.
-Hidan, stary nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale dobrze cię widzieć.
-Zabierz z stąd małą.
Deidara
wziął Lajones na ręce i biegiem ruszył w stronę siedziby. Biegł tak
szybko jak tylko mógł. Wiedział, że ktoś mógł za nim pójść. I niestety
nie mylił się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz