Takie tam...


Witaj w moim świecie, kimkolwiek jesteś. Cóż za dziwny zbieg okoliczności Cię tu sprowadził, do najdalszego zakątka mej wyobraźni. Lecz skoro już tu jesteś, spróbuj jak smakuje przygoda. Złap mnie za rękę i zamknij oczy. Pokarzę ci jak wygląda świat w mojej wyobraźni. Przeżyjesz coś co Ci się nawet nie śniło. Pytanie brzmi... czy się odważysz?

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 4

Znikąd zaczęło przybywać coraz więcej ludzi wężowatego.
-Kuso!!
Przeklną śląc kolejne bomby w stronę wrogów. Blondyn był ranny, zmęczony i kończyła mu się glina. Nagle tuż obok przemknęła kosa.
- Hidan, stary nie sądziłem, że to kiedyś powiem, ale dobrze cie widzieć.
- Zabierz z stąd małą.
Deidara wziął Lajones  na ręce i biegiem ruszył w stronę siedziby. Biegł tak szybko jak tylko mógł.
Wiedział, że ktoś mógł za nimi pójść. I niestety nie mylił się.

Przebiegł jeszcze kilkanaście metrów. Tuż pod jego nogami wbił się kunai z wybuchową notką. Po okolicy rozniósł się dźwięk eksplozji. W ostatniej chwili zrobił unik, osłaniając przy tym Lajones przed odłamkami. Deidara położył przyjaciółkę pod drzewem. Gdy tylko kórz opadł Deidara dostrzegł siwowłosego chłopaka z okularami na nosie i cwaniackim uśmiechem na twarzy.
- Oddaj dziewczynę, Deidara.
Odezwał się okularnik.
- Po moim trupie, un!
Krzykną wściekle blondyn. Deidara dobrze znał Kabuto. W Akatsuki nosił miano "psa Orochimaru"
- To da się załatwić.
Okularnik uśmiechną się jeszcze szerzej i biegiem ruszył w stronę Deidary. Blondyn sprawnie sparował cios kunai' em i wprowadził własny cios. Kabuto wymierzył Deidarze silnego kopniaka w brzuch, śląc blondyna na najbliższe drzewo. Okularnik ruszył leniwym krokiem w stronę Deidary.
- Załatwimy to szybko.
Powiedział Kabuto wymierzając w blondyna kunai' em. Okularnik już miał zadać cios gdy nagle jakaś niewidzialna siła odepchnęła go na kilkanaście metrów. Deidara spojrzał w stronę przyjaciółki. Lajones stała z wyciągniętą ręką przed siebie.
- Lajones wszystko w porządku, un?
- Tak, a co z tobą?
- W porządku, un.
- Zbierajmy się lepiej.
- Dobara... ale gdzie my jesteśmy, un?
Uchiha rozglądnęła się i od razu zdała sobie sprawę, że się zgubili.
- Deidara, w którą stronę biegłeś.
- Na wschód.
- No i wszystko jasne. A mówią, że to kobiety się w terenie nie orientują. Dei, siedziba jest na północ.
Mruknęła Uchiha wskazując palcem odpowiednią stronę. Deidara podrapał się w tył głowy i uśmiechną.
- Przysiągłbym, że siedziba jest na wschód, un. 
Lajones westchnęła i pokręciła głową. Spojrzała w górę. Zapadał już zmrok i na niebie zaczęły pojawiać się pierwsze gwiazdy.
- Powinniśmy znaleźć jakiś nocleg, bo nocą to i tak byśmy nie trafili do siedziby, un
Lajones nie odpowiedziała, kiwnęła tylko głową zgadzając się. Deidara miał rację. Nocą i tak by nic nie zdziałali. Siedziba specjalnie została wybudowana w tym lesie. Wystarczy zboczyć ze ścieżki, a człowiek już traci orientacje w terenie. Wielu ludzi zgubiło się w tym lesie i nigdy nie wrócili. Dlatego nikt nie zapuszcza się w te tereny. Z resztą głównie też przez legendę o leśnym potworze wymyśloną przez wieśniaków mieszkających nieopodal tegoż lasu. Nie sposób zliczyć opowieści o ludziach którzy rzekomo widzieli potwora. Jednak według Lajones mianem leśnego potwora został mianowany nie kto inny, jak Zetsu. Bo kto inny? Rosiczka często znika w otchłani lasu i pewnie ci którzy go spotkali ze względu na jego nietypowy wygląd uznali go za ów stwora, a ci którzy nie wrócili...  cóż, stali się obiadem dla Roślinki.

(wracając do tematu^_^ dop.aut)

  Lajones i Deidara znaleźli niewielką jaskinię. Postanowili się w niej zatrzymać. Deidara nazbierał drewna i w chwilę później płonęło ognisko. Lajones oparła się plecami o zimną skałę i podciągnęła nogi pod brodę. Przymknęła oczy. Jedno nie dawało jej spokoju. Co Orochimaru od niej chciał? Po co ją atakował i o jakie informacje mu chodziło? Zawsze uważała go za dziwaka. Westchnęła. Poczuła, że Deidara obejmuje ją ręką. Lajones oparła głowę o ramie przyjaciela.
- Wiesz o jakie informacje chodziło Orochimaru, un?
- Nie mam pojęcia Dei.
Lajones wstała i podeszła do wyjścia z jaskini. Oparła się o ścianę. Z nieba zaczął padać śnieg. W końcu był grudzień. Lajones wpatrywała się w płatki śniegu spadające z nieba. Chłopak podszedł do niej.
- Co Cię tak martwi, un?
- Nic, Dei... nic.
Deidara przytulił dziewczynę. Lajones się tego nie spodziewała. Stali tak chwilę. W końcu oderwali się od siebie. Lajones spuściła głowę, czując jak palą ją policzki. Blondyn dwoma palcami złapał podbródek czarnookiej i uniósł tak, że patrzyli sobie w oczy.
-Nieważne co się stanie, pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć Lajones-chan.
-Arigato.
Powiedziała łamiącym się głosem. Po bladych policzkach popłynęły jasne łzy. Tak dawno nie płakałam. Pomyślała. Właściwie sama nie wiedziała dlaczego. Może dlatego, że musiała dać upust tak długo duszonym  emocją? Była morderczynią, co wiązało się z tym, że świetnie  potrafiła  ukrywać swoje emocje i dusić w sobie uczucia. Zwłaszcza te negatywne. Nie potrafiła poradzić sobie z jednym ciężarem który kilka miesięcy temu spadł na jej barki. Mimo pomocy ojca, nie radziła sobie z tym. Jednak nie pokazywała tego po sobie. To był jej problem, tylko jej i nie chciała nikogo w to mieszać. Poczuła jak Deidara znów ją obejmuje, gładząc delikatnie ją po włosach. Lajones oderwała się od blondyna wycierając łzy w rękaw płaszcza.
-Już lepiej, un?
Lajones pokiwała głową twierdząco i uśmiechnęła się delikatnie.
  Oboje wrócili do ogniska. Lajones wtuliła się w blondyna i nie wiedząc kiedy zasnęła. Po chwili i Deidara udał się w objęcia morfeusza.

 Lajones zbudził jakiś szmer. Podniosła głowę i rozejrzała się po jaskini. Nikogo poza nią i Deidarą nie było. Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk łamanej gałązki dobiegający z zewnątrz. Uchiha wyswobodziła się z objęć blondyna. Ostrożnie wyjęła katanę z kabury i przyczaiła się przy wejściu  do jaskini, czekając na intruza. Wyraźnie słyszała zbliżające się kroki. Przygotowała się i skoczyła na intruza. Ten od razu unieruchomił Uchihę wytrącając katanę z jej ręki. Miecz upadł na ziemię robiąc przy tym mnóstwo hałasu i budząc przy okazji blondyna.
Deidara zerwał się i z zaskoczoną miną spojrzał na Uchihę i intruza, którym okazał się...
- Tata?
Lajones nie kryła zaskoczenia. Madara puścił córkę.
- Całą noc was szukam.
- Nie potrzebnie. 
- Czyżby?
 Madara uśmiechną się lekko i skrzyżował ręce na piersi.
- Chodźcie, może zdążymy jeszcze na śniadanko.
Młoda Uchiha przewróciła oczami. Wyszli z jaskini. Krajobraz wokół pokryty był cienką warstwą białego puchu. Lajones szła w zamyśleniu. Rozmyślała o tym co wydarzyło się poprzedniej nocy. Spojrzała na artystę, on również pogrążony był we własnych myślach.
A co jeśli dowie się czym jestem? Co jeśli odwróci się ode mnie? Nagle ją olśniło.
- Tato, Orochimaru przyszedł po mnie, a nie po informacje, prawda?
-  Podejrzewam, że przyszedł potwierdzić informacje, które jakimś cudem zebrał i porwać Cię. Domyślasz się dlaczego.
- Niestety tak.
Do końca drogi nikt się nie odzywał. Z nieba znów zaczął sypać śnieg. Ich oczom ukazała się tak dobrze znana już skała. Madara wykonał pieczęć i weszli do środka. Lajones od razu skierowała się do swojego pokoju. Wzięła szybki prysznic i ubrała się w czyste ciuchy, po czym ruszyła w stronę kuchni. W pomieszczeniu siedzieli tylko Itachi i Hidan.
- Ohayo.
Przywitała się. Chłopaki tylko odmruknęli krótkie "cześć". Lajones zrobiła sobie kanapki i usiadła obok Itachiego.  Szybko zjadła, umyła po sobie talerz i ruszyła w stronę swojego pokoju. Lajones skręciła w jakiś korytarz, przeszła jeszcze kilka metrów i weszła po schodach. Na końcu schodów były masywne drzwi, pięknie przyozdobione. Uchiha musiała użyć trochę siły by otworzyć wrota. Jednak w końcu drzwi z cichym skrzypnięciem ustąpiły. Czarnooka znalazła się w ogromnym pomieszczeniu. W bibliotece. Z lewej strony znajdowały się regały z książkami, zwojami i mapami. Z drugiej stał długi, trochę zniszczony przez czas stół i masywne, zabytkowe fotele, obszyte czerwonym materiałem. W koncie sali palił się kominek, a przy stole siedział Pein. Mężczyzna był skupiony na czytaniu jakiegoś zwoju, więc prawdopodobnie nie zauważył kiedy czarnooka weszła do pomieszczenia. Nie zauważył, lub nie chciał zauważyć. Uchiha zniknęła pomiędzy regałami. Lajones zatrzymała się przy jednej z półek i zaczęła wodzić palcem po tytułach książek. Nagle jedna z lektur szczególnie przykuła jej uwagę.
- Amaranth? Gdzieś już słyszałam tą nazwę.
Lajones przyjrzała się książce, która okazała się czyimś pamiętnikiem. Okładka była koloru czarnego, nieco wyblakła i zniszczona przez czas, ze srebrnym napisem na środku. Otworzyła zeszyt. Szybko zauważyła, że brakuje pierwszej strony, zapewne tej z imieniem i nazwiskiem autora.  Uchiha wyszła z pomiędzy regałów i usiadła naprzeciwko rudego. Zapaliła lampkę stojącą  na stole. Pein sykną gdy światło lampki lekko go oślepiło.
- Zgaś.
- Kiedyś oślepniesz Pein-sama, jeżeli będziesz czytał po ciemku.
Rudy mrukną coś niewyraźnie i wrócił z powrotem do swojego poprzedniego zajęcia. Czarnooka otworzyła książkę na pierwszej stronie i zaczęła czytać.

02.14.1987.
  Podróż rozpoczęła się. Udowodnię wszystkim, że istnieje drugi świat. Ludzie mają mnie za głupca i wariata, lecz ja wierzę, że Amaranth istnieje naprawdę. Wszyscy mówią, że nie uda mi się przekroczyć Bezimiennych.

Co to są te "Bezimienne"?
Spytała się w myślach. Pein podniósł głowę znad zwoi i spojrzał na Uchihę.
-Bezimienne, to góry położone na północy kraju Ognia.
Wyjaśnił szybko rudy. Czarnooka podniosła zaskoczone spojrzenie w stronę mężczyzny.
-Jak Ty...
-Potrafię czytać w myślach.
Uchiha puknęła się otwartą dłonią w czoło. Jak mogła o tym zapomnieć. Pein zachichotał cicho, co rzadko mu się zdarzało. Uchiha wróciła do czytania notatek.

08.14.1987.
Podróż trwa już sześć dni. Towarzyszy mi kilkanaście shinobi z Konohy. Według moich obliczeń za cztery dni powinniśmy dotrzeć do gór. Obawiam się przejścia przez Bezimienne, gdyż ten teren jest wyjątkowo niebezpieczny. Kilku z shinobi na samym początku wyprawy powiadomiło mnie, że nie zapuszczą się w tamte tereny. No cóż, nie mogę ich zatrzymać.
 
Uchiha była tak pogrążona w lekturze, że nawet nie zauważyła kiedy Pain się zwiną z biblioteki. Nie wiedziała ile tak przesiedziała, straciła poczucie czasu. Nagle drzwi do biblioteki odtworzyły się. Lajones nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Postać podeszła do dziewczyny i położyła rękę na ramieniu czarnookiej. Lajones podskoczyła i odwróciła się. Jej oczom ukazał się blondyn.
-Nie było Cię na obiedzie, un.
-To już tak późno!?
Krzyknęła i zerwała się z miejsca. Deidara zachichotał. Blondyn zauważył książkę na stoliku.
-Co tam czytasz, un?
Lajones szybko zamknęła książkę i schowała za siebie.
-A taką, jedną... lektórę.
Chłopak nic nie odpowiedział tylko wzruszył ramionami i ruszył w stronę wyjścia.
-Idziesz, un?
-Hai!
Lajones dogoniła przyjaciela. Od razu udałą się do kuchni. Odgrzała swoją porcję obiadu i usiadła do stołu. Wpatrywała się w okładkę książki, którą położyła obok. Rozmyślała o zapiskach zawartych w pamiętniku. Czy są prawdziwe? Czy Amaranth istnieje?
-Być może istnieje.
Do pomieszczenia wszedł Pain.
-Znowu czytasz mi w myślach Pain-sama?
-To jedno z moich ulubionych zajęć.
Uśmiechną się tajemniczo.
-Muszę przyznać, że masz bardzo ciekawe myśli, jak i sny...
-Jakim prawem oglądasz moje sny?
Uchiha wysiliła się na łagodny ton głosu.
-Znam również twój mały sekret...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz