Takie tam...


Witaj w moim świecie, kimkolwiek jesteś. Cóż za dziwny zbieg okoliczności Cię tu sprowadził, do najdalszego zakątka mej wyobraźni. Lecz skoro już tu jesteś, spróbuj jak smakuje przygoda. Złap mnie za rękę i zamknij oczy. Pokarzę ci jak wygląda świat w mojej wyobraźni. Przeżyjesz coś co Ci się nawet nie śniło. Pytanie brzmi... czy się odważysz?

wtorek, 21 sierpnia 2012

Rozdział 6

Pierwsze, wiosenne promienie słońca budziły świat do życia. Las powoli ożywał.  Ptaki obwieszczały nastanie nowego dnia radosnym śpiewem. Przez źle zasłonięte okno do pokoju wdarły się ciepłe promienie, które padły na twarz śpiącej jeszcze nastolatki. Dziewczyna zmarszczyła śmiesznie nos i mruknęła coś niewyraźnie. Próbowała znów pogrążyć się w słodkim śnie, jednak nie było jej to dane. W końcu odtworzyła oczy, ukazując światu czerń swoich tęczówek. Usiadła na skraju łóżka. Jej bose stopy dotknęły miękkiego dywanu. Przeciągnęła się rozkosznie wstając z posłania i podeszła do okna. Rozchyliła do końca zasłonę, pozwalając tym samym, by więcej słonecznych promieni wpadło do jej pokoju.  Jej wzrok dokładnie zilustrował krajobraz, który ciągną się za szybą. Nie zliczone kilometry lasów, które ciągły się do ledwie widzialnego zarysu gór, za którymi to rzekomo leżała inna kraina. Świat tak różny od świata shinobi. Świat w którym istnieją magiczne stworzenia, nieznane shinobim. Lajones zastanawiała się czy Amaranth faktycznie istnieje. Czy zapiski w "Dzienniku Tajemniczego Odkrywcy", jak go nazwała, są prawdziwe. Chciała się o tym przekonać. Jednak nie to było teraz ważne. Dziś każdy z członków Akatsuki miał dowiedzieć się jakiego ogoniastego ma złapać. Dziś oficjalnie miało rozpocząć się polowanie na biju. Cały czas miała nadzieję, że dziewięcioogoniasty Kiuubi przypadnie właśnie jej.
 
  Odwróciła się tyłem do okna i wolnym krokiem podążyła w stronę łazienki. Zamknęła za sobą drzwi i zrzuciła z siebie koszulę nocną, która z cichym szelestem opadła na kafelki. Weszła pod prysznic, odkręcając kurek z letnią wodą.

  Wyszła spot prysznica i podeszła do lustra. Ręką przetarła zaparowane zwierciadło. Uważnie przyjrzała się postaci, która wpatrywała się w nią, swymi czarnymi oczyma. Stała się piękną kobietą o delikatnych rysach twarzy i długich sięgających pasa włosach. Jej spojrzenie zatrzymało się na pieczęci, która znajdowała się na piersi. W miejscu gdzie biło jej serce. Pieczęć nie pozwalała na utratę kontroli nad jej mocą. Lajones dobrze wiedziała, że ma na tyle potężną moc, iż może zniszczyć cały świat. Dlatego Madara zapieczętował jej siłę by nie wymknęła się z spod kontroli młodej Uchihy.
- Jakie to wszystko jest cholernie trudne.
Mruknęła do odbicia. Wróciła do pokoju, ubrała się i skierowała swoje kroki w stronę kuchni.
 
  Na jej twarzy zagościł uśmiech widząc Deidarę robiącego śniadanie. Dziewczyna podeszła do chłopaka i wtuliła się w jego plecy. Deidara podskoczył, widocznie nie spodziewając się czarnookiej tak wcześnie.
- Musisz się tak skradać, mała, un?
Zaśmiał się po chwili blondyn.
- Ale, ja się nie skradam.
Deidara odwrócił się przodem do dziewczyny. Lajones stanęła na czubku palców i musnęła usta chłopaka swoimi.
- Masz ochotę na śniadanie, un?
- No pewnie! Umieram z głodu!
Lajones usiadła przy blacie kuchennym uważnie przyglądając się chłopakowi.
- Wiesz co, Dei?
- Hmm?
- Do twarzy Ci w... różowym fartuszku.
Zaśmiała się Uchiha.
- Aleś Ty zabawna. Widzę, że humorek dopisuje, un.
Deidara postawił na blacie dwa talerze z apetycznie pachnącą jajecznicą. Sam usiadł naprzeciwko czarnookiej i oboje zabrali się za jedzenie. W tym czasie w kuchni pojawili się pozostali członkowie organizacji. Jako ostatni w pomieszczeniu pojawił się Pein.
- Za 10 minut zebranie.
Mrukną i niemal natychmiast opuścił pomieszczenie.
- I tyle go widzieli.
Zażartował Kisame.
 
  Po śniadaniu wszyscy udali się do salonu. Każdy zajął swoje stałe miejsce. W pomieszczeniu pojawił się rudowłosy mężczyzna.
- Z godnie z planem rozpoczynamy polowanie na biju. Mam tu listę przygotowaną przez Maderę. Dowiecie się komu  przypadł, dany ogoniasty. Deidara - Shukaku.
Hidan - Nekomata. Tobi- Isonade. Kakuzo - Sokou. Itachi - Hukou. Sasori - Raijuu. Konan - Kaku. Kisane - Yamata no Orochi i Lajones - Kyuubi.
- Kaaaawwaiii!!!
Krzyknęła czarnooka podrywając się z miejsca.
- Lajones rozumiem twój entuzjazm, ale uspokój się.
Mrukną rudy. Lajones po krótkim "przepraszam" ponownie zajęła swoje miejsce.
- Druga sprawa. Czeka nas przeprowadzka
Po sali rozeszły się szepty.
- Cisza! Dobrze, kontynuujmy. Przenosimy się do Amagakure.
- Do Ame? Czy to nie szaleństwo? Przecież mieszkańcy mogą nas wydać.
- Spokojnie Itachi, zapewniam cię, że do niczego takiego niedojdzie. Pakujcie się, ruszamy za dwa dni.
 Pein ogłosił koniec zebrania i wszyscy rozeszli się do swoich pokoi, by zająć się pakowaniem.  
 
  Lajones już po niecałej godzinie była spakowana. Usiadła na podłodze wśród kilku zwoi w których były zapieczętowane jej rzeczy. Nagle jej uwagę przykuł błyszczący przedmiot, który leżał pod łóżkiem. Dłoń dziewczyny dotknęła zimnego metalu. Uchiha uśmiechnęła się obracając broń w ręce.
- Ostrze, a ja myślałam, że przepadło.
Wstała z podłogi. Przypomniało się jej, że tak na prawdę oprucz Ostrza, nie ma broni, bo jej katana pękła podczas starcia z Naruto 4 tygodnie temu. Wyszła z pokoju i skierowała się w stronę pokoju Peina. Zapukała i po usłyszeniu pozwolenia, weszła do środka.
- Lajones? Stało się coś?
- Potrzebuję nowej katany.
Rudy kiwną głową i podszedł do jednej z szafek. Wyciągnął ze środka drewniane pudełko, po czym podszedł do czarnookiej.
- Miałem ci to przekazać dopiero w dniu twoich urodzin.
Powiedział podając dziewczynie przedmiot. Pudełko miało kolor jasnego brązu, na wierzchu widniał symbol klanu Uchiha.
- Arigato Pein-sama.
Opuściła pokój rudego i z powrotem skierowała się do siebie.

  Lajones  usiadła na łóżku i odtworzyła pudełko i jej oczom ukazała się katana w pięknie zdobionej, czarnej pochwie. Czarnooka wyciągnęła miecz. Ostrze niemal nic nie warzyło. Obróciła katanę w dłoni i uśmiechnęła się.
- Będę musiała ładnie podziękować tatusiowi.
W pudełku znalazła jeszcze list i mały czarny woreczek. Włożyła rękę do czarnego materiału. Ze środka wyjęła pierścień, taki sam jaki noszą pozostali członkowie. Przyjrzała się symbolowi.
- Kibo*? Czyli teraz jestem oficjalnym członkiem?  Chyba będę musiała bardo, bardo ładnie podziękować.
Uśmiechnęła się i założyła pierścień na odpowiedni palec. Szybko sobie przypomniała o liście, który po chwili czytała.


Przepraszam, że nie mogłem osobiście wręczyć Ci prezentu, ale sama rozumiesz.
Miecz, który Ci podarowałem, kiedyś należał do mnie, nazywa się Raikiri*.
Dbaj o niego. Mam nadzieję,że dobrze będzie Ci służył, tak jak służył i mnie.
Dostajesz ode mnie również pierścień. Najwyższy czas byś stała się oficjalnym członkiem Akatsuki.
Wszystkiego najlepszego Lajones!

Tata
 

  Urodziny miała dopiero za dwa tygodnie, jednak prezent bardzo jej się spodobał. Była szczęśliwa, że w końcu została oficjalnym członkiem.
Resztę dnia wszyscy przesiedzieli w salonie, oglądając horrory.

  Nadszedł dzień przeprowadzki. Lajones jeszcze raz sprawdziła czy wszystko zabrała. Przypięła zwój z zapieczętowanymi rzeczami  do pasa ,obok nowej katany i zarzuciła płaszcz na ramiona, po czym wolnym krokiem skierowała się w stronę wyjścia. Przed wyjściem było zgromadzone niemal całe Akatsuki, brakowało tylko kilku osób. Po chwili wszyscy już byli i mogli ruszyć w kilkudniową podróż do Ame.

  Pierwszy dzień podroży miną spokojnie. Zbliżał się wieczór drugiego dnia. Akatsuki zrobiło postój. Zetsu wybrał się na zwiad. Po godzinie wrócił z niezbyt dobrymi wieściami.
- Mamy na ogonie dwa oddziały Orochimaru.
Odezwała się czarna połowa.
- Około 30 ludzi.
Dodała druga połowa
- Ruszamy, musimy ich zgubić.
Zarządził Rudzielec podnosząc się z kamienia.
- Zetsu, jak daleko są?
Spytała Lajones, która dotychczas opierała się o pień drzewa.
- Pół kilometra.
- Nie uda nam się uciec. Jest ich zbyt wielu.
- Masz jakąś propozycję?
- Owszem. Wy idźcie, a ja ich zatrzymam.
- Sama?
Uchiha potwierdziła kiwnięciem głowy.
- Lajones, to zbyt niebezpieczne, un!
- Deidara, nie ma na to czasu. Ruszajcie!
Nagle kunai wbił się obok głowy czarnookiej.
- No już!!
Krzyknęła.
- Deidara!
Zawołała rzucając chłopakowi zwój. Deidara bez problemu chwycił przedmiot i posłał dziewczynie zmartwione spojrzenie.
- Uważaj na siebie Tenshi*.
- Itachi zostań!
 Krzykną Pein znikając za resztą.Chłopak bez słowa staną obok kuzynki. Z końca polany wyłoniły się dwa oddziały Wężowatego
- Jak nie ANBU, to Orochimaru. Uwzięli się na nas czy co?
Brunet zaśmiał się w odpowiedzi.
- Akatsuki poddajcie się! Nie macie szans!
- Zamknij się i słuchaj mnie uważnie!
Odkrzyknęła młoda Uchiha z pewnością dowódcy.
- Dajemy wam wybór, albo zawrócicie i obędzie się bez ofiar, albo wybijemy was co do jednego!
Zaśmiali się.
- Wy wybijecie nas? Nas jest 30, was tylko dwójka! Nie macie szans!
- Nie ignoruj wroga!
Tym razem odezwał się starszy Uchiha.
- Dobrze chcecie walki? TO JĄ DOSTANIECIE!!
Krzyknęła czarnooka odrzucając płaszcz na bok i dobywając katany. W jednej sekundzie przybrała postać demona i ruszyła z niewyobrażalną szybkością na przeciwników. Luzie Orochimaru również ruszyło do ataku. Miecz dziewczyny starł się z mieczem jednego z przeciwników. Szybki obrót i przeciwnik czarnookiej padł martwy na ziemię. Kilku następnych, również po chwili zginęło z ręki młodej posiadaczki sharingana. Itachi do tej pory stojący z boku, również rzucił się w wir walki. Kuzynostwo walczyło sprawnie szybko zmniejszając liczebność wroga. Jednak nie przewidzieli jednego. Nadciągały posiłki przeciwników. Lajones i Itachi cofnęli się do miejsca z którego rozpoczęli walkę.
Na polanie pojawiły się kolejne odziały.
- Itachi cofnij się na odległość 100 metrów i schowaj się z jakimś solidnym drzewem.
- Co ty chcesz zrobić?
- Załatwić ich za jednym razem, jeśli się uda.
Po chwili bruneta nie było. Lajones wzięła głęboki oddech, po czym z charakterystycznym świstem wypuściła powietrze z płuc.
- No to jazda! Zadarliście z niewłaściwym pół-demonem!
Czarnooka wyciągnęła przed siebie ręce. Jej oczy z czarnego zmieniły kolor na niemal biały. Obwódki oczu zabłysły złotem. Powietrze wokół jej rąk zafalowało tylko po to, by następnie zmarszczyć powietrze wokół jej całego ciała. Jej przeciwnicy zaczęli się wycofywać. Za późno. Po okolicy rozniósł się upiorny śmiech dziewczyny. Jej, teraz białe tęczówki iskrzyły się obłędem i żądzą krwi. Spojrzenie demona. Tak upiorne i nienaturalne, widniało teraz w oczach młodej Uchihy. Kolejna salwa śmiechu i energia, która do tej pory gromadziła się wokół Lajones, wystrzeliła we wszystkie strony, niszcząc wszystko w odległości do 100 metrów.

  Biegli, cały czas oddalając się od miejsca gdzie zostawili kuzynostwo. Deidara z każdym krokiem, miał coraz większą ochotę zawrócić. Nagle wszystko wokół zatrzęsło się. Z oddali dało się słyszeć huk eksplozji niesiony przez echo. Akatsuki zatrzymało się. Każdy odwrócił głowę za siebie.
- Co się dzieje?
Spytał Hidan.
- Lajones...
Szepną blondyn.
- Wracam, un!
Krzykną i zanim ktokolwiek zdołał go powstrzymać, blond czupryna zniknęła w głębi buszu.

  Kiedy wstrząsy i potężny huk ustały, wyłonił się za drzewa. Jednak nie zdołał zrobić kroku. Pod jego stopami znajdowała się przepaść głęboka na 100 metrów.
- Coś ty narobiła?
Szepną sam do siebie. Szybko dostrzegł skrzydlatą postać, klęczącą na środku krateru. Dostrzegł również ocalałych shinobi, którzy byli zaledwie 20 metrów od Lajones.
- Cholera!
Zaklną i nie zastanawiając się dłużej ruszył na pomoc kuzynce. Biegł jak oszalały byle by tylko zdążyć na czas.

  Widziała jak zbliżają się do niej. Umysł chciał poderwać skrzydła do lotu, jednak ciało zrobiło zupełnie co innego. Dłoń mocniej zacisnęła się na rękojeści Raikiri, po czym szybko poderwała się z miejsca i zaatakowała. Kątem oka zauważyła Itachiego który w kilka sekund dobiegł do walczących. Zamaskowani shinobi cofnęli się na bezpieczną odległość. Lajones przybrała normalną postać, jej oczy również stały się czarne, jak nocne niebo.
- Lajones choć. Wycofujemy się.
Szepną brunet łapiąc dziewczynę za nadgarstek. Lajones nie protestowała. Biegiem ruszyli w stronę powrotną.
- Łapać dziewczynę! Nie pozwólcie jej uciec!
Ktoś krzykną za ich plecami.
- Mała biegnij! Ja ich zatrzymam!
- Itachi pomo...
- Biegnij!!
Ljones odwróciła się i znów zaczęła biec. Usłyszała krzyk kuzyna. Znów się zatrzymała i obróciła. Itachi stracił przytomność. Zmarszczyła brwi i biegiem ruszyła na wroga.
- Zostawcie go!!
Jej miecz starł się z mieczem jednego z zamaskowanych. Nagle poczuła ból z tyłu głowy i świat spowiła ciemność.

  Blondyn szybko przemierzał las. Zatrzymał się na skraju przepaści. Nie przypominał sobie by wcześniej tu była. Dostrzegł Itachiego w środku krateru. Zeskoczył na sam dół. Chwila biegu i znalazł się obok podnoszącego się z ziemi bruneta.
- Itachi, gdzie jest Lajones, un?
Chłopak zdezorientowany rozglądną się wokół.
- I co tu się, do cholery stało, un?
- Mała...
- Itachi? Gdzie ona jest?!
Deidara poczuł dziwy ucisk w żołądku, gdy dostrzegł miecz czarnookiej, leżący kilka metrów od nich. Blondyn podszedł i podniósł broń. Niedaleko leżała również pochwa z urwanym paskiem.
- Kurwa!!
Krzyknął.
- Mają Lajones! Przeklęty Orochimaru.
- Jak mogłeś pozwolić, żeby ją zabrali!?
- Uspokój się.
Blondyn bez chwili namysłu ruszył w stronę w którą udali się porywacze.
- I dokąd idziesz?!
Krzykną za nim Itachi.
- Idę po moją Tenshi*! Przysięgam, że jeżeli coś jej zrobią zabiję!!
- Idioto!! Sam nic nie zrobisz! Wracajmy do reszty i obmyślmy plan! To rozsądniejsze, niż pchać się w łapy wroga bez przygotowania!
Blondyn prychną. Jednak w myślach przyznał rację Uchisze.

  Razem wrócili do reszty, Akatsuki. Wszyscy byli wściekli na wieść, że Lajones została porwana, przez ludzi Wężowatego. Od razu zaczęli przygotowywać plan odbicia czarnookiej. Był tylko jeden problem. Gdzie znajduje się kryjówka Orochimaru?


    Słowniczek
      Kibo - nadzieja
      Raikiri - błyskawica lub piorun
      Tenshi - anioł

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz