Lajones od samego rana rozmyślała o tym z skąd Pein może wiedzieć o jej
sekrecie. Zastanawiała się czy nie porozmawiać z ojcem. Wszystko
przestawało mieć sens. Poderwała się z łóżka i weszła do łazienki.
Oparła się rękoma o zlew i przyglądała się odbiciu w lustrze. Kim tak
naprawdę była? Co było dla niej naprawdę ważne? Wróciły do niej
wspomnienia z dzieciństwa. Wrócił obraz domu w którym wychowywała się do
dziesiątego roku życia, później dzień w którym jej ojciec zabrał ją z
tego zadupia. Pamiętała dobrze ten dzień gdy odchodziła z stamtąd z
uśmiechem. Nie pamiętała zbyt wiele z tamtego okresu, gdyż Madara usuną
jej częściowo pamięć. Z resztą na jej własne życzenie. No ale cóż, każda
technika z biegiem czasu słabnie.
Odkręciła kurek z zimną wodą i
przemyła twarz, po czym ponownie spojrzała w lustro. Westchnęła i z
powrotem wróciła do pokoju. W ty samym czasie ktoś zapukał do drzwi.
- Proszę!
Powiedziała po chwili. Do pokoju wszedł blond włosy chłopak. Lajones mimowolnie uśmiechnęła się.
- Miałem ci przekazać, że zaraz obiad, un.
- Już idę ..
Uchiha złapała blondyna za rękę i pociągła za sobą.
- Lajones wszystko w porządku, un?
Spytał podejrzliwie niebieskooki. Lajones zatrzymała się i spuściła wzrok. Westchnęła.
- Muszę Ci coś powiedzieć Dei.
- Słucham, un.
- Nie tu... nie... nie teraz. Przyjdź do mnie po obiedzie.
Chłopak nie odpowiedział tylko kiwną twierdząco głową. Ruszyli dalej korytarzem w stronę jadalni. Najwyższy czas by Deidara się o wszystkim dowiedział. Pomyślała.
- Konoha!
Ktoś zaczął się drzeć. Uchiha zauważyła, że korytarzem biegnie Kisame. Podbiegł do dwójki przyjaciół.
- Szybko! Do wejścia. Konoha nas atakuje.
I
pobiegł dalej. Lajones i Deidara spojrzeli po sobie. Lajones biegiem
wróciła do pokoju. Odtworzyła szafę. Uchiha zarzuciła firmowy płaszcz
nawet go nie zapinając. Szybko do pasa przypięła katanę i wybiegła na
korytarz. W tym samym czasie i Deidara wyszedł ze swojego pokoju. Oboje
biegiem ruszyli w stronę wyjścia z siedziby. Na zewnątrz byli
zgromadzeni już wszyscy członkowie Akatsuki. Lajones stanęła obok ojca, a
obok niej staną Deidara. Uchiha powędrowała wzrokiem po przeciwnikach.
Zdecydowanie mieli przewagę liczebną.
- ANBU... jak ja ich nie cierpię.
Mruknęła.
Jej wzrok zatrzymał się na trójce shinobi. Znacznie wyróżniających się.
Jednym z nich był blond włosy chłopak w czarno pomarańczowym dresie,
różowo włosa kunoichi (mam nadzieję, że dobrze napisałam dop.aut.) która
stała gotowa do ataku obok dresiarza. I wysoki siwowłosy mężczyzna, z
połową zasłoniętej twarzy i opaską na lewym oku. Zdecydowanie to on
dowodził całą akcją.
-Akatsuki! Poddajcie się! Mamy przewagę!
Odezwał się ów mężczyzna
- Poddać się!? Niedoczekanie!
Odpowiedział
Madara. Kilkoro z Akatsukowiczów zaśmiało się. Na rozkaz siwego, ANBU
wraz z pozostałą trójką, biegiem ruszyła w stronę członków Brzasku.
Lajones dobyła swojej katany, gotowa odbić szturm. Zamachnęła się
kataną, pierwszy przeciwnik padł martwy. Później kolejny i kolejny.
Nagle poczuła silną czakrę tuż za sobą. Odwróciła się i w ostatniej
chwili zrobiła unik, przed uderzeniem różowowłosej. W miejscu w którym
chwilę w wcześniej stała Uchiha powstała ogromna dziura. Lajones nie
zastanawiając się dłużej ruszyła w stronę dziewczyny. Tamta sparowała
cios kunaiem. Jednak Lajones udało się zranić dziewczynę w łydkę, na co
tamta z syknięciem upadła na ziemię. Uchiha postanowiła trochę pobawić
się kosztem różowowłosej.
- Spójrz mi w oczy.
Różowa niepewnie podniosła wzrok. Jej zielone tęczówki napotkały czerwone, jak krew oczy czarnowłosej.
- U - chi - ha?
Jąkała
się. Obie nagle przeniosły się jak by w inny wymiar. Z stom różnicą, że
Haruno była przywiązana do pala, a Lanes stała przed nią. Jej twarz nie
wyrażała nic.
- Kim... Ty... do cholery jesteś?!
- Uchiha. Mego imienia znać nie musisz.
- Ale... jak... przecież wszyscy Uchiha zostali zamordowani przez...
- Urusai. Mam dość twojego ględzenia.
Haruno
poczuła jak miecz zatapia się w jej ciele, przebijając serce. Krzyknęła
z bólu. W tym momencie iluzja minęła. Różowo włosa upadła na ziemię z
głośnym krzykiem, łapiąc się za serce.
- Sakura-chan!
Do dziewczyny podbiegł blondyn. Sakura straciła przytomność.
- Co ty jej zrobiłaś?!
-Nic.
Odparła
spokojnie Uchiha. Chłopak spojrzał w oczy Lajones. Jego tęczówki
zmieniły kolor na czerwony, a wokół niego zaczęła pojawiać się
pomarańczowa chaka. Pojawił się jeden ogon.
- Juninchiriki Kuubiego.
Mruknęła
do siebie i mimowolnie uśmiechnęła się. W tym czasie pojawiły się dwa
kolejne ogony. Chłopak z głośnym rykiem rzucił się na młodą posiadaczkę
sharingana. Lajones zrobiła zwinny unik. Jednak juninchiriki nie
poddawał się.
- Lajones nie walcz z nim!! Słyszysz?! Uciekaj!
- Dam sobie radę tato!
Odkrzyknęła.
Jednak w tym samym momencie blondyn zadał czarnookiej silny cios w
brzuch, posyłając ją na najbliższe drzewo. Lajones osunęła się powoli i
upadła na kolana podpierając się rękoma. Odkaszlnęła plując krwią. Jako człowiek go nie pokonam...
Na jej usta wkradł się szyderczy uśmiech.
- Ojciec mnie za to zabije...
Mruknęła
jeszcze i zaczęła wykonywać skomplikowane pieczęcie. Na jej dłoniach
pojawiły się pięcioramienne gwiazdy z dziwnymi symbolami w środku.
Złożyła ręce jak do modlitwy, starając się uwolnić jak najwięcej mocy.
Zacisnęła mocno oczy, przygotowując się na ból. Nabrała powietrza w
płuca. Ból. Potworny ból przeszył jej ciało. Otworzyła oczy, które teraz
rozbłysły jasnym światłem. Z ramion wyrosło dwoje potężnych, kruczych
skrzydeł. Z tyłu wił się długi ogon zakończony ostrym kolcem. Pojawiły
się również ostre kły i szpony. Skura przybrała upiornego, niemal
białego koloru a w niektóry miejscach na jej ciele przebijały się kości.
Całą jej posturę otaczała czarna chakra. Wszystkich spojrzenia padły
teraz na młodą Uchihę.
- Lajones!
Krzykną Madara.
Nie
odpowiedziała. Uniosła ręce uważnie się im przyglądając. Siłę jaką teraz
czuła była nie do opisania. Podniosła katanę z ziemi, którą owiła
energia Uchihy i wolnym krokiem ruszyła ku Uzumakiemu. Zaczęła biec,
unosząc miecz w górę. Ostrze przecięło powietrze. Jej cios został
sparowany przez kunai blondyna. Katana pod naporem silnego uderzenia
pękła, podobnie jak kunai. Lajones cofnęła się o kilka kroków. W końcu,
ona i juninchiriki równocześnie na siebie skoczyli. Walka pomiędzy nimi
była zawzięta. Naruto odskoczył na kilka metrów. W jego dłoni zaczęła
tworzyć się niebieska kula- Rasengan. Uchiha poszła za przykładem
blondyna. W jej dłoni zaczęła pojawiać się czarna kula z której z czasem
zaczęły strzelać iskry. Jej własna technika - Furia. Lajones rozłożyła
skrzydła i wzbiła się w powietrze, po czym, niczym pocisk spadała w dół,
ku Uzumakiemu. Naruto uniósł dłoń ku górze.
- Rasengan!
- Furia!
Krzyknęli
równo. Powstała ogromna eksplozja. Chakra Kuubiego i chakra Lajones
zmieszały się ze sobą odpychając dwójkę nastolatków na kilkanaście
metrów w tył. Uchiha znów uderzyła w drzewo. powoli osunęła się na
ziemię, przybierając normalną postać. Przemiana całkowicie wyssała z
niej siłę. Widziała jak ojciec i Deidara biegną w jej stronę. Jednak ona
traciła przytomność. Jej oczy mimowolnie zamknęły się. Młodą
wojowniczkę ogarnęła ciemność.
Powoli odtworzyła oczy. Była w swoim pokoju. Podniosła się na łokciach i syknęła czując nagły ból w całym ciele.
- Lajones!
Usłyszała znany głos przyjaciela.
- Nareszcie się obudziłaś. Jak się czujesz, un?
- Bywało lepiej. Ile byłam nieprzytomna?
- Ponad dwa tygodnie, un.
- O ja pierdole...
Do pomieszczenia wszedł Pein, a zanim Sasori.
- Witamy w śród żywych.
- Taa... bardzo zabawne Pein-sama... a gdzie tata?
- Wyruszył na misję. Wróci za trzy miesiące.
Lajones
syknęła z bólu próbując się podnieść. Sasori podszedł do dziewczyny
znikąd wyjmując strzykawkę, której zawartość wstrzykną dziewczynie w
rękę.
- Lek przeciw bólowy, powinien pomóc.
Wyjaśnił szybko.
- Arigato.
Nagle młodej Uchisze coś się przypomniało.
- Pein-sama, Sasori no Danna, czy moglibyście zostawić mnie i Deidarę samych.
Rudzielec kiwną głową zgadzając się. Obaj mężczyźni zniknęli za drzwiami. Deidara posłał przyjaciółce pytające spojrzenie.
- Obiecałam Ci coś wyjaśnić.
Deidara uważnie przyjrzał się dziewczynie i usiadł na brzegu łóżka.
Nastała długa cisza. Lajones zastanawiała się od czego zacząć. To było cholernie dla niej trudne.
- Lajones... powiedz, to w co się w tedy zmieniłaś... co to było, un?
- Powiem najprościej jak to potrafię...
Zawahała się.
- Jestem pół demonem.
Blondyn otworzył szerzej oczy. Nie mógł w to uwierzyć.
- Jestem cholernym pół demonem...
Powiedziała łamiącym się głosem. Starała się opanować co jej zbytnio nie wychodziło.
Deidara nie wiedział co ma powiedzieć.
- A-ale jak...
-
Mój ojciec również nim jest, ale to u mnie wszystkie te zdolności się
ujawniły. Czarna chakra, ta forma, którą widziałeś... i wiele, wiele
więcej...
- Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś.
- Zrozum, nie mogłam. Ojciec mi zabronił.
Blondyn przytulił dziewczynę. Lajones niepewnie objęła chłopaka. Przymknęła na chwilę oczy.
Uchiha
rozkoszowała się zapachem męskich perfum. Ten blondyn tak dziwnie na
nią działał. Hipnotyzował ją. I w pewnym znaczeniu... pociągał. Ciszę
przerwał głos Deidary.
- Ja również muszę Ci coś powiedzieć, un.
Czarnooka oderwała się od chłopaka i ze zdziwieniem spojrzała w jego niebieskie tęczówki.
- Lajones... ja... ja Cię kocham.
Wyszeptał.
Czarnowłosa otworzyła szerzej oczy. Chciała coś powiedzieć, jednak
Deidara jej na to nie pozwolił. Ich twarze dzieliły centymetry. W końcu
blondyn niepewnie musną usta czarnookiej. Lajones oddała pocałunek,
zarzucając ręce na szyję chłopaka, tym samym przyciągając go bliżej
siebie. Deidara całował ją z początku powoli i subtelnie, jednak z
czasem pocałunki nabrały intensywności. Lajones poczuła jak językiem
rozchyla jej usta i zaczyna badać ich wnętrze. Nawet nie zauważyli kiedy
drzwi od pokoju odtworzyły się, a w nich stanęła niebieskowłosa
kobieta.
- Nie przeszkadzam?
Lajones i Deidara odskoczyli od siebie jak oparzeni. Ta to ma wyczucie. Pomyślała z niezadowoleniem Lajones.
- Deidara, mógłbyś nas zostawić?.
- Po co, un?
- Spokojnie, nic nie zrobię twojej dziewczynie.
Zażartowała
niebieskowłosa. Deidara zrobił niezadowoloną minę. Blondyn niechętnie
wstał, uśmiechną się do Lajones i wyszedł z pomieszczenia zamykając za
sobą drzwi. Konan z uśmiechem spojrzała na młodą Uchihę i z za pleców
wyciągnęła butelkę sakke i dwa kieliszki.
- Ooo niee... ja nie piję.
- Ale jak to?
- Jestem na prochach przeciw bólowych.
Konan usiadła na skraju łóżka i z uśmiechem na twarzy obserwowała zamyśloną twarz przyjaciółki.
- Aż tak Ci w głowie namieszał, nasz artysta?
Uchiha nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko na wspomnienie tego co zaszło kilka minut wcześniej.
Dziewczyny
plotkowały do późna, Konan popijając sakke. Rzadko miały okazję
poplotkować, ponieważ Konan praktycznie cały czas dostawała jakieś
misje. Późno w nocy, bo około 23:21, niebieskowłosa pożegnała się z
przyjaciółką i udała się do swojego pokoju lekko chwiejąc się. Jednak
Lajones długo nie mogła spać.Wpatrywała się w sufit. Jej myśli zajmował
pewien blond włosy artysta.
Wciąż nie mogła uwierzyć w to co zaszło. Przymknęła powieki oddając się objęciom morfeusza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz