Na początek mała informacja!
W rozdziale pojawi się scena erotyczna!
Nie chcesz nie czytaj!!
Od
samego rana w siedzibie Hokage panował zamęt. Zresztą nie tylko tego
dnia. Kilka tygodni temu Tsunade poleciła swoim najlepszym ludziom
zdobycie informacji na temat „Demona z Akatsuki” (Lajones została, tak
nazwana wśród Konoszan, z tego powodu iż nie znają jej imienia i
nazwiska). Jak do tej pory ich wysiłki nie przyniosły rezultatu.
-Hokage sama, ale to nie ma najmniejszego sensu. Dziewczyna jakby nie miała przeszłości, jakby wzięła się znikąd.
-Nie obchodzi mnie to!! Chcę znać jej imię i nazwisko!! Miejsce urodzenia!! Chcę wiedzieć wszystko!!
-H-hai...
Wyjąkał
członek ANBU i znikną w chmurze dymu. Tsunade westchnęła i opadła na
oparcie krzesła. Z szafki w biurku wyciągnęła szklankę i butelkę sake.
Nalała alkohol do szklanki po czym wypiła całą zawartość. Nagle
ktoś zapukał w drzwi od biura. Blondynka, pośpiesznie schowała butelkę i
szklankę z powrotem do szafki.
-Wejść!
Do pomieszczenia wszedł siwowłosy mężczyzna.
-Kakashi? Co cię do mnie sprowadza?
-Tsunade sama, mam informacje,które cię z pewnością za interesują.
Kobieta kiwnęła głową by kontynuował.
-Demon z Akatsuki, to tak naprawdę Lajones Uchiha.
-Uchiha? Myślałam, że wszyscy oprócz Sasuke i Itachiego nie żyją.
-Owszem ale zapomnieliśmy o Madarze.
-A co on ma z tym wspólnego??
-Lajones jest jego córką.
Kobieta oparła łokcie na blacie i splotła palce dłoni, opierając o nie brodę. Nie podobał jej się ten fakt.
-Jeżeli
dziewczyna jest choć w połowie tak silna jak Madara, Konoha może być
poważnie zagrożona.Kakashi, wiesz coś jeszcze na jej temat?
-Nie, jakiekolwiek dane zostały starannie usunięte.
-Dziękuję Kakashi, możesz odejść.
Mężczyzna
skiną lekko głowią i opuścił pomieszczenie. Tsunade zwróciła swój wzrok
na panoramę wioski. To wszystko jej się nie podobało. Miała ochotę
śledzić ruchy Akatsuki, jednak członkowie organizacji postanowili
się przenieść. Najgorsze, że nie wiedziała dokąd. Byli jak
widmo.Pojawiali się w jednym miejscu, by następnie zniknąć i pojawić się
gdzieś indziej, w najmniej spodziewanym momencie.
Co wy knujecie?
Spytała samą siebie w myślach.Była niemal pewna, że Akatsuki coś szykuje i nie myliła się.
Za
nimi były dwa dni wędrówki, przed nimi była brama Ame. Deszcz lał
nieustannie od kilku godzin. Zresztą jak zawsze na tych terenach. Każdy
z Akatsukowiczów miał ochotę przebrać się w suche ubrania i położyć się
spać. Z pewnością były to ostatnie wolne dni,jeżeli w ogóle można było
je tak nazwać. Zatrzymali się przed bramą. Wrota były ogromne i pięknie
zdobione. Bramę odtworzyło dwóch strażników. Po wejściu na teren wioski,
Lajones zaparło dech. Ku niebu wznosiły się wielkie wieżowce, na których
świeciły kolorowo neonowe reklamy. Nie tylko ona była pod wrażeniem.
Dastan przyglądał się wszystkiemu wielkimi oczami.
-Wow...
Wymsknęło mu się. Wioska.Nie! Miasto robiło wrażenie. Zdecydowanie Ame różniło się od Konohy, czy Suny.
-Mam nadzieje, że nasza nowa siedziba. również robi wrażenie.
Szepnęła Lajones.
Całą
grupą szli przez główną drogę miasta. Po kilkunastu minutach marszu, ich
oczom ukazał się wbudowany w skałę budynek. Weszli po schodach pod
pięknie zdobione, mosiężne wrota. Pein wykonał pieczęcie i skrzydła
wrót odtworzyły się. Weszli do środka. Stanęli w ogromnym
holu.Naprzeciwko wejścia znajdowały się marmurowe schody, prowadzące na
następne piętra. Na prawo był salon i kuchnia, a na lewo długi korytarz,
prowadzący do siłowni, kilku sal treningowych i basenu.
-No nieźle...
Zaśmiała
się. Wszyscy ruszyli na piętro, gdzie znajdowały się pokoje. Lajones
szybko odnalazła swój i weszła do środka. Ściany w pomieszczeniu były,
tak jak w jej poprzednim pokoju, fioletowe (uwielbiam ten kolor ^ ^
dop.aut)..
Pod
ścianami stały piękne,stare meble z ciemnego drewna. Podłoga była
pokryta czarnym,puchatym dywanem. Po prawej stronie stało ogromne łóżko z
baldachimem. Naprzeciwko wejścia było okno i drzwi, prowadzące
na balkon. W koncie pokoju stały dwa fotele i stolik.
-Kawai!!
Krzyknęła.
Szybko zauważyła,że jej wszystkie rzeczy zostały już wypakowane, więc z
szafy wyciągnęła suche ubranie i weszła do pomieszczenia obok. Była
to łazienka, wyłożona błękitnymi kafelkami. Naprzeciwko wejścia stała
umywalka z lustrem w ozdobnej ramie, dalej wanna. W rogu pomieszczenia
stała kabina prysznicowa.
Lajones
zdjęła z siebie mokre ubranie i weszła pod prysznic. Szybko się
wykąpała i ubrała.Rozczesała długie włosy i wróciła do pokoju. Opadła na
łóżko.Przymknęła oczy z zamiarem zdrzemnięcia się, jednak jej
plany zostały uniemożliwione przez głośne burczenie w jej brzuchu.Wstała i
wolnym krokiem skierowała się na dół, do kuchni. W pomieszczeniu panował
straszny harmider. Najwyraźniej nie tylko ona zgłodniała. Oparła się o
framugę drzwi i uśmiechnęła na widok Konan, która co chwilę podsuwała
jakieś smakołyki Dastanowi z zamiarem podtuczenia chłopca. Uchiha musiała
przyznać, że chłopiec był strasznie wychudzony. W końcu ruszyła się
i podeszła do lodówki. Cudem się do niej dopchała. Zrobiła sobie kilka
kromek z serem żółtym i nalała do kubka herbaty, po czym usiadła przy
stole. Szybko zabrała się do jedzenia. Obok niej usiadł Pein.
-Co zamierzasz zrobić z chłopcem?
Spytał bez żadnych ceregieli.
-Zostanie tutaj.
-To nie jest dobry pomysł...
-Ja go uratowałam i ja za niego odpowiadam.
-Lajones, jesteśmy mordercami,a nie niańkami.
-Więc zostanie tu, dopóki nie wróci mój ojciec i wtedy, to on zdecyduje co dalej.
-Jak chcesz...
Mrukną
i odszedł. Lajones westchnęła i wstała odnosząc brudne naczynia do
zlewu. Wyszła z kuchni i ruszyła na piętro. Nowa siedziba bardzo jej się
podobała.Chciała zwiedzić resztę organizacji, jednak te plany
pozostawiła na następny dzień, teraz chciała tylko porządnie się
wyspać.Gdy tylko weszła do pokoju, od razu skierowała swoje kroki w
stronę łóżka. Położyła się i nawet nie przebierając się w piżamę,zasnęła.
Lajones
gwałtownie poderwała się z łóżka. W pomieszczeniu panowała
nie przenikniona ciemność,a deszcz cicho dudnił w szyby. Przetarła dłonią
czoło, próbując przypomnieć sobie koszmar, który jej się przyśnił. Na
darmo.Zaświeciła lampkę, stojącą na szafce nocnej obok łóżka i spojrzała
na zegarek, który wskazywał godzinę 00:15. Dopiero teraz uświadomiła
sobie, że spała w ubraniu.
Podniosła
się z łóżka uznając, że i tak już nie zaśnie. Pokręciła się chwilę
po pokoju, po czym go opuściła. Wyszła na korytarz. Zaczęła szukać drzwi
prowadzących do pokoju Deidary (każdy z pokoi, miał tabliczkę z imieniem
osoby, która w nim mieszka dop.aut.). W końcu znalazła. Ze szczeliny pod
drzwiami wydobywało się światło.Lajones zapukała i chwilę później, można
było słyszeć kroki.W progu staną Deidara.
-Lajones, un?
-Nie przeszkadzam?
-Nie, wejdź.
Lajones weszła do pomieszczenia(nie będę opisywać pokoju Deja, bo nienawidzę opisywać pomieszczeń!).
-Coś się stało, un?
-Nie, po prostu nie mogę zasnąć.
Deidara
uśmiechną się i usiadł przy biurku wracając do wcześniej przerwanej
pracy. Uchiha podeszła do biurka i zaglądnęła przez ramię chłopaka.
Deidara robił projekt jakiegoś urządzenia, dokładnie je opisując
i wprowadzając kolejne poprawki.
-Co to?
-Urządzenie namierzające. Mamnadzieje, że dopracuję je, zanim wyślą mnie po jednoogonistego,un.
-Wygląda nieźle.
Lajones jeszcze chwilę przyglądała się pracy blondyna, po czym przysiadła na łóżku.Deidara nagle odwrócił się w stronę Uchihy.
-Masz ochotę na kakao, un?
-Pewnie!
Deidara
uśmiechną się i wyszedł z pokoju. Po kilku minutach wrócił z dwoma
kubkami gorącego kakao. Jeden podał Lajones, a z drugim z powrotem
usiadł przy biurku. Lajones wygodnie usadowiła się na kolanach blondyna
i z ciekawością zaczęła przeglądać szkice. Wszystkie przedstawiały nowe i
ulepszone bomby. Jednak ostatni szczególnie przykul jej uwagę. Był to jej
portret.
-Ja naprawdę nie wiem czemu nieszkicujesz. Masz naprawdę talent.
Powiedziała odstawiając pustykubek na blat.
-Jakoś nie mam czasu, un.
-Taaa... ciekawe co ty takiegorobisz?
-Cały czas spędzam z tobą,Tenshi.
Deidara
delikatnie musną ustami skórę na szyi Uchihy. Lajones przekręciła się
tak, że siedziała przodem do chłopaka. Ich nosy niemal się stykały.
Patrzyli sobie głęboko w oczy.
-Kocham cię...
Szepną
blondyn namiętniecałując czarnooką. Lajones oddała pieszczotę. Ich
pocałunki były namiętne i zachłanne. Lajones oderwała się od
ust ukochanego i zaczęła delikatnie muskać ustami szyję chłopaka.Zadrżała
czując jak dłonie blondyna wkradają się pod jej bluzkę i zaczynają
błądzić po jej plecach. Z ust Lajones mimowolnie wymsknęło się ciche
westchnienie, które zostało stłumione przez kolejny pocałunek Deidary.
Chłopak wstał trzymając ukochaną wramionach i nie przerywając pocałunku
przeniósł ją na łóżko.Delikatnie położył ją na zimnej pościeli. Dotyk
Douhito sprawiał, że Lajones drżała. Po kolei, zaczęli pozbywać się
na zmianę, swojej garderoby. Deidara całował Lajones najpierw poszyi,
później schodził coraz niżej. W końcu i biustonosz zaczął mu
przeszkadzać, więc się go pozbył. Językiem pieścił piersi czarnookiej, na
co dziewczyna jęknęła z rozkoszy. Dłonią pieściłwewnętrzną stronę ud
Uchihy. W obojgu narastało pożądanie i podniecenie. Deidara przestał
pieścić jej ciało i ponowniespojrzał w czerń tęczówek.
-Mogę?
Spytał. Lajones od razu zrozumiała o co chodzi i kiwnęła twierdząco głową.
Tak bardzo go pragnęła.
Jego dotyku.
Zapachu.
Tych niebieskich, niczym niebooczu.
Oboje mogli by trwać wnamiętnym uścisku całą wieczność.
Nic się nie liczyło, oprócz ich samych.
Nic się nie liczyło oprócz czułych dotyków.
Namiętnych pocałunków.
Pozbyli
się reszty garderoby.Deidara wszedł w nią, najdelikatniej jak potrafił.
Z ust Lajones wydobył się głośny jęk. Zacisnęła mocno oczy, czując
ból, który z kolejnymi ruchami jej ukochanego zmieniał się w
dziką rozkosz. Po pokoju roznosiły się głośne westchnienia.
Doszli równocześnie. Deidara opadł obok Lajones. Dziewczyna wtuliła sięw
blondyna i ten przykrył ich kołdrą. Leżeli wtuleni w siebie, wyrównując
oddechy.
-Deidara, kocham cię.
Szepnęła, mocniej wtulającsię w blondyna.
-Ja ciebie też, Tenshi
Zasnęli wtuleni w siebie.
Deidara
powoli otworzył oczy.Pierwsze co ujrzał to brunetkę wtuloną w niego.
Dłonią pogładził aksamitne włosy dziewczyny, na co ta poruszyła się
delikatnie i otworzyła oczy.
-Konichiwa Lajones-chan.
-Ohayo.
Szepnęła uśmiechając się i mocniej wtuliła w blondyna.
-Jak się spało, un?
-Świetnie,chociaż jeszcze bym pospała.
Deidara zaśmiał się cicho.
-Chciałabym żeby było już tak zawsze.
Westchnęła.Przy Deidarze czuła się szczęśliwa. Nigdy nie sądziła, że obdaruje kogoś takim uczuciem.
Zapadła cisza, której żadne nie chciało przerywać. Lajones zamyśliła się na chwilę.
-Nad czym tak myślisz?
Spytał po chwili blondyn, bawiąc się kosmykiem włosów Uchihy.
-Deidara,opowiedz mi o swojej przeszłości.
-Chcesztego słuchać?
Zdziwił się.
-Tak..Opowiedz.
-Tonie jest dobry pomysł.
-Proszę...
Lajones posłała blondynowi rozbrajający uśmiech. Deidara westchną ze zrezygnowaniem.
-No dobrze.
Zgodził się po krótszej chwili.
-Jak pewnie
wiesz pochodzę z Iwy. Nie znam swojego biologicznego ojca.Odszedł gdy
matka była w ciąży. Zakochała się i wyszła za mężczyznę, którego nazwałem
„ojcem”. Lata mijały, a ja dorastałem. Ojciec mnie nienawidził, podobnie
jak reszta wioski, z tego powodu iż byłem inny. Wiesz co mam na myśli?
Lajones nie odezwała się, natomiast kiwnęła głową na znak, że rozumie.Deidara westchną kolejny raz i kontynuował swoją opowieść.
-Moim mentorem
był mój dziadek. To on nauczył mnie sztuki posługiwania się gliną.
Niestety gdy miałem 7 lat, umarł. Zostałem sam, nomoże nie do końca, bo
miałem jeszcze mamę, ale ona była zbyt zajęta pracą, by przejmować się
mną. Później zaczęła się akademia i istny horror. Nie było dnia żebym nie
został poniżony,nawet idąc przez Iwę, nie obyło się bez tych dziwnych
spojrzeń i wyzwisk pod moim adresem. Potwór, dziwoląg, mutant, te oraz
wiele innych wyzwisk towarzyszyło mi przez całe dzieciństwo. Gdy
tylko wracałem do domu, zamykałem się w swoim pokoju i rysowałem,
albo tworzyłem figurki z gliny. Jednak moje życie zmieniło się, wdnu, w
którym zapiłem po raz pierwszy. Było późno, wracałem dodomu skrótem,
przez park. Został mi kawałek do przebycia, gdy drogę zagrodził mi jeden
z moich prześladowców. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj.
Na ustach Deidary pojawił się dziwny uśmiech.
-Koleś wyją
kunai z kabury z zamiarem pozbawienia mnie życia. Ruszył wmoją stronę,
chwilę walczyliśmy. Byłem na przegranej pozycji,więc uciekłem się do
ostateczności. Stworzyłem glinianego ptaka i zdetonowałem go. Patrzyłem
jak koleś umiera. Powinienem czuć wstręt do siebie, jednak nic, oprócz
chorej satysfakcji nie czułem.Uciekłem z wioski i zacząłem pracować
jako terrorysta do wynajęcia. Później znalazłem się tutaj, w Akatsuki, a
resztę historii już znasz.
Lajones milczała,
nie wiedziała co odpowiedzieć. Nie wiedzieć czemu czuła, że źle zrobiła
pytając Deidarę o jego przeszłość.Dlaczego? Sama nie wiedziała. Czuła,
że opowiedzenie blondynowi o swoim dzieciństwie sprawia ból.
-Lajones?
Z zamyślenia wyrwał ją głos blondyna.
-Hmm?
-Ja opowiedziałem ci o swojej przeszłości. Opowiedz mi teraz o swojej.
Westchnęła.
-Ja nie mam przeszłości.
Szepnęła.Deidara zmarszczył czoło nie bardzo rozumiejąc.
-Ojciec usuną
mi pamięć, która obejmowała czasy mojego dzieciństwa.Niekiedy jakieś
obrazy do mnie wracają, jednak są one bardzo niewyraźne i niezrozumiałe.
Moje życie zaczyna się od czasu,kiedy ojciec przyprowadził mnie do
organizacji. Tata od samego początku wiedział kim jestem i chcąc mnie
chronić, zniszczył wszystkie dokumenty, te z datą urodzenia, miejscem
zamieszkania itp.Dla wrogów się nie urodziłam.
Zaśmiała się.
-Na prawdę nic nie pamiętasz?
-Naprawdę,chociaż
to kwestia czasu, w końcu każda technika z czasem słabnie.Jednak mam
nadzieję, że ta technika nie osłabnie do tego stopnia,bym wszystko sobie
przypomniała.
-Dlaczego?Nie jesteś ciekawa, co się z tobą działo?
-Jestem ciekawa, ale boję się tego, co mogę sobie przypomnieć, lub dowiedzieć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz